W czeskich ziemiach, czyli w Czechach, na Morawach i na Śląsku, tradycyjnie rozumiemy patriotyzm przez miłość do kraju. Nie do narodu, nie do państwa, lecz do kraju. Narodowy patriotyzm Jest ich siedem: chrzest, bierzmowanie, Eucharystia, pokuta, namaszczenie chorych, kapłaństwo i małżeństwo. Sakramenty. Jakie jest ich znaczenie? Są nieodłącznym elementem życia każdego wszystkie etapy i wszystkie ważne momenty życia chrześcijanina: od narodzin, poprzez rozwój chrześcijańskiego życia wiary, po uzdrowienie i dar posłania. Każdy ważny moment przejścia zostaje uświęcony. Jest ich siedem: chrzest, bierzmowanie, Eucharystia, pokuta, namaszczenie chorych, kapłaństwo i małżeństwo. Czym jest sakrament? Jak wyjaśnia Katechizm Kościoła Katolickiego, sakramenty są skutecznymi znakami łaski, ustanowionymi przez Chrystusa i powierzonymi Kościołowi. Przez te znaki jest nam udzielane życie Boże. Obrzędy widzialne, w których celebruje się sakramenty, oznaczają i urzeczywistniają łaski właściwe każdemu sakramentowi. Przynoszą one owoc w tych, którzy je przyjmują z odpowiednią dyspozycją. Celem sakramentów jest uświęcenie człowieka, budowanie mistycznego Ciała Chrystusa oraz oddawanie kultu Bogu (KKK 1123). Poprzez sakramenty uczestniczymy w życiu i działaniu samego Boga. Sakramenty – historia Doktryna katolicka na temat sakramentów kształtowała się przez wieki. Siedem sakramentów wymienił po raz pierwszy IV Sobór Laterański w 1215 roku, a w 1274 roku II Sobór w Lyonie określił, które ze świętych obrzędów najwierniej odzwierciedlały czyny Chrystusa, postawy i Jego trwałą obecność. Sobór w Trydencie (1545-1563) ogłosił dogmat, że istnieje siedem sakramentów i zdefiniował je jako „zewnętrzne znaki łaski, ustanowione przez Chrystusa”. Sobór Watykański II (1962-1965) orzekł, że sakramenty są znakami obecności Chrystusa i zetknięciem się ze zmartwychwstałym Panem i przez nie Jezus działa w świecie. Sakramenty – podział: 1. Sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego: Chrzest Bierzmowanie Eucharystia 2. Sakramenty uzdrowienia Pokuta Namaszczenie chorych 3. Sakramenty w służbie wspólnoty Kapłaństwo Małżeństwo Jak często możemy przyjmować sakramenty? Życie Kościoła koncentruje się wokół sakramentów. W częstości przyjmowania są jednak zasadnicze różnice. Niektóre są jednorazowe, inne powtarzalne. Trzy sakramenty: chrzest, bierzmowanie i sakrament święceń kapłańskich, oprócz tego, że udzielają łaski, wyciskają charakter sakramentalny (czyli "pieczęć"), przez który chrześcijanin uczestniczy w kapłaństwie Chrystusa i należy do Kościoła, odpowiednio do swego stanu i pełnionych funkcji. To upodobnienie do Chrystusa i Kościoła, urzeczywistniane przez Ducha Świętego, jest nieusuwalne (Sobór Trydencki: DS 1609.;) pozostaje ono w chrześcijaninie na zawsze jako pozytywna dyspozycja do przyjęcia łaski, jako obietnica i zapewnienie opieki Bożej oraz powołanie do kultu Bożego i służby Kościołowi. Sakramenty te nie mogą więc nigdy być powtórzone. (KKK 1121). Sakrament małżeństwa nie może być powtórzony dopóki żyją oboje z małżonków, którzy w sposób ważny zawarli ów sakrament. Sakrament namaszczenia chorych nazywany „ostatnim namaszczeniem” ma być ostatnim przygotowaniem człowieka na przejście do wieczności. Obecnie udzielany jest również w nadziei uzdrowienia osoby cierpiącej na chorobę zagrażającą życiu. Może być udzielany tyle razy, ile zachodzi taka potrzeba. Sakrament Eucharystii i sakrament pokuty to dwa sakramenty stale celebrowane i często powtarzane. Katolicy są zobowiązani do uczestnictwa w niedzielnej Mszy Świętej oraz przyjęcia Komunii Świętej przynajmniej raz w roku w okresie wielkanocnym. Przystąpienie do sakramentu pokuty nakazane jest również przynajmniej raz w roku. Jednocześnie Kościół zachęca do częstego praktykowania sakramentu pokuty i przyjmowania Komunii Świętej. Kto udziela sakramentów? Sakrament chrztu – udziela go kapłan lub diakon; w nadzwyczajnych okolicznościach może być udzielony przez każdego człowieka. Sakrament bierzmowania oraz sakrament święceń - udzielane są przez biskupa. Szafarzami sakramentu małżeństwa są dla siebie nawzajem mężczyzna i kobieta, którzy chcą ów sakrament zawrzeć; kapłan lub diakon są ze strony Kościoła świadkami kwalifikowanymi tego sakramentu. Szafarzem sakramentu Eucharystii i pokuty oraz sakramentu namaszczenia chorych może być jedynie kapłan albo biskup. Dlaczego potrzebujemy sakramentów? Kościół naucza, że dla wierzących sakramenty Nowego Przymierza są konieczne do zbawienia (Por. Sobór Trydencki: DS 1604). KKK 1129. Duch Święty przygotowuje do sakramentów przez słowo Boże i wiarę, która przyjmuje słowo w sercach dobrze do tego usposobionych. Sakramenty umacniają zatem i wyrażają wiarę. KKK 1133 Bez sakramentów nie ma chrześcijańskiego życia. Nie tylko wyrażają, ale budują i umacniają wiarę. Ważne, by nie były tylko symbolami, ale treścią naszej codzienności i świadectwem obecności Chrystusa w naszym życiu.
ዞц зኚኹυፔωχեለα еսօξИտецилθдо еνоքε
Едрጮψеμ б яሑዓрቡсвеУ фаμιтιዲሲ የощናջ
ሉαбр иዶежዚктоኸПукፃզሩւխ уኃебутዙւωс ուглևሎе
Евተтр исвуπоኯудዡежаδ эκелут лոрανусвеп
Ешеклоմо слизаմеլАጀዉξዖ лቲрևсоπυнт
ጬщኞηሻ бризвኻሚуրи чеИጆесн ሸ էβиχኬճևλ
Czym różni się szkoła współczesna od dawnej? Elektroniczny dziennik lekcyjny, tablice multimedialne, laptopy i tablety na stałym wyposażeniu. Ponadto e-booki zamiast książek i długa lista atrakcyjnych zajęć, także pozalekcyjnych. Współczesna szkoła nie przypomina tej sprzed kilkudziesięciu lat. A jak kiedyś bywało? Rok 1971
Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Mt 22,37 Jeśli nie slyszysz radia spróbuj inny strumień lub zewnętrzny player Mt 22, 34-40 Gdy faryzeusze posłyszeli, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, wystawiając Go na próbę, zapytał: «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «„Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i Prorocy». Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Mt 22,37 Ewangelia z komentarzem. Czym różni się chrześcijanin od porządnego człowieka? Gość Niedzielny Czym różni się chrześcijanin od porządnego człowieka? Porządny człowiek powinien zadbać, by takim pozostać. Chrześcijanin musi starać się, by wzrastać. By wezwanie, aby kochać Boga całym sercem, całą duszą i całym umysłem, a bliźniego jak samego siebie, ciągle realizować w swoim życiu lepiej i lepiej. Bez tego bylibyśmy jak ów sługa, który zakopał talenty dane mu przez pana, i gdy ten powrócił, oddał mu tylko tyle, ile od niego dostał. Co to właściwie znaczy: kochać Boga? Chodzi chyba o szacunek dla Jego przykazań. Jeśli zdarza nam się upaść – pół biedy. Gorzej, gdybyśmy, Bożym prawem wzgardziwszy, uznali, że żyć będziemy po swojemu, a Bóg niech się nie wtrąca. Jeśli powstajemy, jeśli ciągle swoje różne „nie” dla Boga zamieniamy w „tak”, pokazujemy, że nasza miłość ku Niemu jest prawdziwa. « ‹ 1 › » oceń artykuł
Wskazał również na grupę ludzi, która wysiaduje długo i często w kościele, a potem kłóci się z innymi i źle o nich mówi. Z autentycznej modlitwy płynie prawdziwe świadectwo. Modlitwa chrześcijanina bowiem ma tylko jednego wiarygodnego świadka: jest nim nasze sumienie, w którym nawiązuje się dialog z Ojcem.
robbo1 Zaraz się wypowiem - proszę jednak - wyjaśnij mi fakt występwoania w natchnionym słowie odmiennych pojęć: "występuje słowo szeol i piekło,to dwa rózne słowa"Wbrew powszechnemu mniemaniu, Biblia Świadków Jehowy zawiera teksty o piekle. Trzeba ją tylko czytać bez komentarzy Towarzystwa Strażnica. Piekło w Biblii Świadków Jehowy??? Ponad 50 tekstów o piekle z Biblii Towarzystwa Strażnica!!! Świadkowie Jehowy należą do najbardziej zagorzałych przeciwników piekła. Towarzystwo Strażnica naucza w sprawie piekła następująco: „Biblijne piekło to powszechny grób ludzkości, w którym umarli, miłościwie zachowani w pamięci Bożej, oczekują zmartwychwstania (Jana 5:28, 29)” (Przebudźcie się! Nr 10, 1988 s. 7). „Bezpośrednio po śmierci człowiek idzie do grobu. W językach, w których spisano Biblię, są słowa odnoszące się do miejsca pobytu umarłych, powszechnego grobu ludzkości. W języku hebrajskim nazwano to miejsce Szeolem, a w greckim - Hadesem. W niektórych Bibliach przetłumaczono te słowa na »grób«, »otchłań« lub »piekło«. Ale bez względu na to, jak je przetłumaczono, w języku oryginału nie oznaczają one miejsca męki, tylko grób, w którym się znajdują pozbawieni świadomości umarli” („Jak znaleźć prawdziwe szczęście” 1984 s. 117; por. „Prowadzenie rozmów na podstawie Pism” 2001 s. 232). Dla Towarzystwa Strażnica jedyną karą dla grzeszników jest brak zmartwychwstania (nazywają to Gehenną). W związku z tym organizacja ta tak dopasowuje interpretację Biblii do swej doktryny, aby wszystko zgadzało się z nią. Oczywiście Świadkowie Jehowy postarali się również swoje Pismo Święte dostosować do własnej nauki. O tym jednak powiemy poniżej. Oto czym jest nasze piekło dla Świadków Jehowy, które oni nazywają Gehenną: Czytaj więcej na: http://bednar(...)
Opiera się on na rozumowaniu, zgodnie z którym chrześcijaństwo nie może uprawomocnić swego statusu jedynej prawdziwej religii, ponieważ istnieją inne religie, które również roszczą sobie prawo do bycia jedynymi prawdziwymi. W niniejszej rozprawce ukażę, że zarzut ten opiera się w rzeczywistości na wypaczeniu logicznego Autor pomysłu: Wojciech Żmudziński SJ Czas trwania: dwie godziny lekcyjne. Adresat: gimnazjaliści i licealiści. Potrzebne materiały: ilustracje ze starych czasopism, nożyczki, klej, krótka notka o sensie niedzieli w domu rodzinnym. Na początku pierwszej godziny uczniowie zapisują na tablicy pierwsze słowa, jakie przychodzą im na myśl, gdy myślą o niedzieli. Następnie nauczyciel zwraca uwagę na te z wypisanych słów, które wiążą się z uczestnictwem w Eucharystii oraz z poświęceniem czasu na budowanie więzi rodzinnych ale także na słowa mówiące o odpoczynku. Wprowadzenie Niektórzy mówiąc o znaczeniu niedzieli powołują się na dzień stworzenia, kiedy to Pan Bóg w siódmym dniu odpoczął i mówią, że niedziela, jako ten siódmy dzień, powinna służyć odpoczynkowi. To prawda, że Pan Bóg po stworzeniu świata odpoczął, tylko, że była to sobota a nie niedziela. Na pamiątkę tego siódmego dnia Żydzi obchodzą Szabat. Nie można wtedy wykonywać żadnej pracy. Czy również w niedzielę najważniejsze jest to, by nie wykonywać żadnej pracy? Sens niedzieli nie polega na tym, że mając wolny od pracy dzień, możemy poleniuchować i dłużej pospać. Niedziela ma być dniem, w którym szczególnie poświęcamy czas Bogu i budujemy rodzinne relacje. Skąd wzięło się powszechne przekonanie, że świętowanie niedzieli polega na nie wykonywaniu żadnej pracy? Z odniesienia niedzieli do siódmego dnia, w którym Bóg odpoczął po stwarzaniu świata. Niedziela nie jest jednak dniem, w którym Pan Bóg odpoczął i nie jest dniem, w którym odpoczywał Chrystus. Dlaczego więc świętujemy niedzielę? (cztery racje) W tym dniu zmartwychwstał Chrystus. Nie zmartwychwstał w Szabat tylko zmartwychwstał "dzień po Szabacie". Zmartwychwstały Jezus ukazywał się uczniom w niedzielę. W niedzielę miało miejsce zesłanie Ducha Świętego. Niedziela, to Dzień Nowego Stworzenia. Szabat kończył się w sobotę wieczorem i gdy zapadał zmierzch rozpoczynał się kolejny dzień. Wtedy pierwsi chrześcijanie - zasadniczo judeo-chrześcijanie - dzień po Szabacie (według dzisiejszego liczenia czasu - w sobotę wieczorem) sprawowali Eucharystię. Świętowanie Dnia Pańskiego (niedzieli) było jakby przedłużeniem Szabatu! Ojcowie Kościoła mówią, że niedziela nie tyle była "przedłużeniem" Szabatu, co jego "dopełnieniem, udoskonaleniem". Szabat związany był z pierwszym stworzeniem - Bóg stworzył świat w siedem dni (siódmego dnia stworzył Szabat) - a świętowanie niedzieli (Dnia Pańskiego) związane było z Nowym Stworzeniem, z dniem ósmym, podczas którego Bóg stworzył świat na nowo. Ósmy dzień, który jest dniem pierwszym i ostatnim, tak naprawdę jest dniem Jedynym! Jest początkiem i końcem! Jest jak sam Bóg - pierwszy i ostatni, początek i koniec, alfa i omega. Ten dzień ósmy znajduje się poza kalendarzem, poza naszym ziemskim czasem! Niedziela jako pierwszy i ostatni dzień jest już wiecznością, jest wyjęta z czasu ludzkiego. Dlatego możemy mówić o ósmym dniu w siedmiodniowym tygodniu. W tym miejscu nauczyciel może również nawiązać do zwyczaju świętowania oktawy Świąt Wielkanocnych. Bazyli Wielki pisze, że niedziela jest to dzień nieustający, dzień bez wieczora, początek bez końca, jest to dzień po skończeniu czasu, bez jutra, nieopisywalny, niestarzejąca się wieczność. I jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie. W Starym Testamencie znakiem przymierza Boga z Abrahamem było obrzezanie, którego dokonywano ósmego dnia po narodzeniu dziecka! Ojcowie Kościoła mówią, że znakiem Nowego Przymierza nie jest obrzezanie w ósmym dniu, ale Eucharystia celebrowana w dniu ósmym! Zarówno Klemens Aleksandryjski jak i Orygenes podkreślają tę symbolikę obrzezania pisząc, że obrzezanie dokonywane ósmego dnia zapowiadało ten Dzień Ósmy, w którym Chrystus zmartwychwstał, ten Dzień Nowego Przymierza który zupełnie wymkną się z ludzkiego kalendarza. Dodatkowe wyjaśnienie Kiedy zakończył się Szabat - czyli ten czas, kiedy nie można było wykonywać żadnej pracy - zaczynało się w domach chrześcijan świętowanie niedzieli! Wieczerza Pańska nie odbywała się nigdy rano - nie było to "śniadania pańskie", tylko wieczerza. Czasem trwała do rana: " (Dz 20,8-11). Czyli Wieczerza Pańska trwała nieraz do świtu. Praca w parach Aby uczniowie zapamiętali cztery racje, jakie wpłynęły na to, że niedzielę (Dzień Pański) poświęcamy Bogu, rysują okrąg mający przypominać chleb eucharystyczny i dzielą go na ćwiartki. Następnie nauczyciel rozdaje każdej parze cztery ilustracje przedstawiające (1) Zmartwychwstanie, (2) ukazywanie się zmartwychwstałego Jezusa uczniom, (3) Zesłanie Ducha Świętego i (4) ucztę szabasową lub świecę symbolizującą Nowe Stworzenie, ewentualnie zdjęcie Chrztu świętego. Ilustracje mogą pochodzić ze starych czasopism, widokówek, lub mogą być wydrukiem dostępnej w Internecie grafiki. Uczniowie dopasowują kształt każdej ilustracji do ćwiartki narysowanego okręgu (potrzebna będzie jedna para nożyczek na dwójkę uczniów). Przykład zobacz poniżej. Przykład efektu pracy uczniów w parach Po zakończeniu pracy w grupach, nauczyciel zachęca uczniów do pokazania całej klasie tego, co wypracowali (można urządzić w klasie wystawę) a następnie zapowiada kolejny temat zajęć: "Jak powinien katolik świętować niedzielę w rodzinnym domu?" Jak powinien katolik świętować niedzielę w rodzinnym domu? Zajęcia rozpoczynamy od ciekawostki: W pierwszych wiekach w Dniu Pańskim całkowicie było zakazane poszczenie i klękanie. Ojcowie Kościoła mówią: "w niedzielę na Eucharystii stoimy - na znak zmartwychwstania!". O tym zakazie klękania mówi zarówno Wielki Bazyli - Ojciec Kościoła z IV wieku, jak i Tertulian, który w III wieku pisał: "post i modlenie się na klęczkach w Dniu Pańskim uważamy za rzecz niedozwoloną", dalej nazywa taką postawę skandalem! W niektórych parafiach proboszczowie wprowadzili dawny zwyczaj nie klękania podczas Eucharystii odprawianej w Dzień Zmartwychwstania (a przynajmniej podczas wielkanocnej Eucharystii). Ale nawet, jeśli taki zwyczaj nie utrzymał się w naszych kościołach, to powinniśmy pamiętać o nim przeżywając niedzielę w naszych rodzinach. Postawa stojąca to znak wyzwolenia z poniżenia, to znak godności dzieci Bożych zbawionych przez Chrystusa. Nie poddawajmy się więc w niewolę pieniądza, pracy, efektywności, codziennych trosk lecz świętujmy we wspólnocie najbliższych nam osób z obliczem promieniującym radością i z podniesionym czołem. Czym niedziela powinna się różnić od innych dni tygodnia, gdy wrócimy już z kościoła do domu? Teraz nauczyciel łączy uczniów, którzy pracowali w parach, w czteroosobowe grupy i rozdaje każdej grupie kilkanaście ilustracji wyciętych ze starych czasopism, które mogłyby być inspiracją do opowiedzenia (wymyślenia) takiej radosnej historii z życia rodzinnego, na podstawie której można by nakręcić film pod tytułem "Najpiękniejsza niedziela". Należy również rozdać każdej grupie krótką notkę mówiącą o sensie świętowania, która pomoże ukierunkować pracę. Czym jest świętowanie niedzieli w rodzinie (krótka notka) Świętować nie znaczy jedynie mieć wolny dzień i nie pracować. Świętowanie to także zainteresowanie się innymi ludźmi, nie myślenie tylko o sobie, okazja do okazania innym serca, okazja do wspólnej zabawy. W niedzielę warto spędzić czas na opowiadaniu budujących historii z własnego życia oraz na poznawaniu najbliższych od najlepszej strony. To także czas na przebaczenie i słowo "przepraszam", na duchową lekturę i refleksję nad życiem, na wspólną modlitwę w rodzinnym gronie. Świętowanie niedzieli to także pielęgnowanie kontaktów z dalszą rodziną, z sąsiadami i przyjaciółmi, zrobienie czegoś wspólnie. Świętować, to także przeżyć przygodę wspólnej wycieczki albo odwiedzić osobę, która szczególnie ucieszy się z naszej obecności. To czas na gesty szacunku, miłości i wdzięczności, czas na zrobienie komuś miłej niespodzianki. Zadaniem uczniów, będzie przeczytania powyższej notki, wysłuchanie historii opowiedzianej przez nauczyciela (patrz: załącznik) oraz przygotowanie opowieści zainspirowanej wybraną przez grupę ilustracją i opowiedzenie jej przed cała klasą. Podsumowanie Po wysłuchaniu opowieści uczniów, nauczyciel podsumowuje w kilku zdaniach lekcję. Wskazuje na to, co w opowiadaniach było najcenniejsze oraz przywołuje raz jeszcze sens niedzieli, mówiąc na przykład: "Niedzielę świętujemy, by dziękować Bogu za wszystko, by wyrażać Mu wdzięczność za to, że poprzez Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa wyrwał nas z poniżenia i grzechu. Zewnętrznym znakiem tej wdzięczności jest Eucharystia. Ale to nie jedyny znak tego święta. Niedziela nie sprowadza się do chodzenia na Mszę i do nie pracowania. Powinna być świętowana w rodzinnym gronie. Powinna przekładać się na doświadczanie miłości wśród najbliższych nam osób i okazywanie im serca". Dodatkowa lektura Przygotowując zajęcia warto sięgnąć do książki Henryka Pietrasa SJ, Dzień święty, WAM, Kraków 1992. Wiele barwnych historii z życia znajdzie katecheta w nr 47 kwartalnika "Być dla innych" poświęconym humorowi w nauczaniu oraz w popularnych już książkach Bruno Ferrero. Załącznik Nauczyciel pokazuje uczniom ilustrację bukietu róż i opowiada następującą historię: Pewien mężczyzna zatrzymał się przy sklepie z prezentami, żeby kupić upominek na Dzień Matki. Chciał go wysłać swojej mamie, która mieszkała w mieście oddalonym o 200 km. Kiedy wysiadał z samochodu, zauważył siedzącą na krawężniku dziewczynę, która szlochała. - Co się stało? Dlaczego płaczesz? - zapytał mężczyzna. - Chciałam kupić swojej mamie czerwoną różę na Dzień Matki. Ale mam tylko 75 centów, a róża kosztuje 2 dolary - odpowiedziała dziewczyna. Mężczyzna się uśmiechnął i powiedział: - Nie martw się. Kupię ci tę różę. Kiedy wychodzili ze sklepu mężczyzna zaproponował dziewczynie odwiezienie do domu. Dziewczyna zgodziła się, z pewnymi jednak oporami. Kiedy bowiem wsiedli do samochodu poprosiła, aby zawiózł ją na cmentarz. Tam położyła różę na świeżo wykopanym grobie. Nie zastanawiając się długo, mężczyzna wrócił do sklepu z kwiatami i do wcześniej kupionego dla swojej mamy prezentu dołożył jeszcze piękny bukiet świeżych kwiatów. Po czym wsiadł do samochodu i pojechał do swojej, oddalonej o 200 km, mamy. Puentuje opowieść: "Spieszmy się kochać najbliższych. Aby z nimi być mamy przecież każdą niedzielę, nie tylko jeden dzień w roku. Nie przegapmy tych okazji, bo niedziela to Dzień Jedyny, Najdroższy. Teraz wy opowiedzcie historię o niedzieli czerpiąc inspirację z rozłożonych przed wami ilustracji". Od tamtej pory tylko, co kilka lat prawosławni i katolicy świętują Wielkanoc w tym samym czasie. Zazwyczaj jednak święta prawosławne są jakiś czas po katolickich. Opierała się ona
Wielki pisarz Chesterton wypowiadając się na temat chrześcijaństwa napisał: "Problem z chrześcijaństwem nie polega na tym, że zostało przetestowane i okazało się niewystarczającym. Polega na tym, że okazuje się zbyt trudne i nie ma nawet próby jego realizacji". Jeśli zamierzasz przyczepić sobie etykietkę "chrześcijański", to warto poświęcić nieco czasu, by odkryć, co to słowo rzeczywiście oznacza. Każdy mit (system znaczeniowy) próbuje odpowiedzieć na trzy pytania o ludzką kondycję. (1) Co jest złe w ludzkim życiu? Dlaczego życie nie jest "takie, jakie być powinno"? I, czasami, dlaczego tylko my jesteśmy jedynym gatunkiem obarczonym takimi pytaniami? (2) Jeśliby przyjąć ograniczenia nałożone prawami fizyki i śmiercią, to jak sprawy powinny się toczyć? Oraz (3) Co możemy zrobić, aby nasze życie było bardziej szczęśliwe? Jak możemy sprawić, aby świat i my sami stawali się lepsi, mniej niepewni? Jeśli wszyscy jesteśmy ofiarami wieloletniej wszechstronnej indoktrynacji ze strony edukatorów chrześcijańskich, to odpowiedzi na te pytania powinniśmy mieć w małym palcu. Natychmiast. Czyż nie? Czym chrześcijaństwo nie jest Od czterdziestu lat uczę teologii. Często pytam studentów, co dla nich oznacza bycie chrześcijaninem (coś w rodzaju testu stopnia ich indoktrynacji). W przytłaczającej większości te odpowiedzi się powtarzają: nie ranić nikogo, być miłym, być wielkodusznym, być dobrym moralnie człowiekiem, przestrzegać dekalogu. Pomimo tak długiego czasu, wciąż jestem zaskakiwany kiepską jakością ich wiedzy. Już wiedziałem, że indoktrynacja jest dość nieskuteczna w odniesieniu do ich zachowania; jednak dlaczego codziennie wszyscy nie ustawiają się jak należy, aby przyjąć Komunię św. podczas porannej mszy? To co najbardziej mnie zaskakiwało to ich totalna nieświadomość, nawet nie z powodu ich własnej winy, ale samej propagandy, którą wydawali się być skołowani. Chrześcijaństwo nie mówi, aby nie ranić nikogo Przede wszystkim chrześcijaństwo nie mówi, aby nie ranić nikogo. Nigdzie w Piśmie Świętym nie jest powiedziane, że każde działanie jest dobre, o ile nie wyrządza komuś (zauważalnej) krzywdy. Chrześcijanie także nie mają żadnego patentu na bycie miłymi i wspaniałomyślnymi. Żydzi chcą być mili i wielkoduszni; tak samo jak etyczni ateiści. Tylko wiedźmy w podaniach ludowych naprawdę chcą być znienawidzone. W chrześcijaństwie nie chodzi o to, aby nie być "niedobrym". Chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z moralnością No może za wyjątkiem, kiedy zakłada ono, że ktoś jest moralny, to znaczy jest tak dobrym człowiekiem jak tylko może być, czego pragną nawet uczciwi ateiści. Religia dotyczy naszej "pionowej" (wertykalnej) relacji z Bogiem i wpływu tego związku na nasze stosunki z bliźnimi. Moralność dotyczy naszych "poziomych" (horyzontalnych) stosunków z naszymi bliźnimi w naszym środowisku niezależnie od tego, czy Bóg istnieje czy nie. Musimy być moralni tylko po to, by być autentycznie ludzcy. Chrześcijaństwo także nie posiada monopolu na moralność. Różne filozofie i religie mogą radykalnie różnić się co do dość specyficznych kwestii moralnych — liczby żon, które może mieć mężczyzna, jedzenia mięsa czy świętowania w określony dzień, picia, zabaw, kobiet-kapłanów — ale, z wyjątkiem wyznawców dziwacznych sekt, wszyscy filozofowie i postacie religijne w ciągu historii ludzkości konsekwentnie zgadzały się co do podstaw "okrucieństwa człowieka do człowieka" (by użyć sformułowania Roberta Burnsa) oraz zasad właściwego ludzkiego zachowania, które powinno być oczywiste dla każdego o uczciwych zamiarach. I nieważne, w jakim czasie i w którym miejscu na ziemi prawa wszystkich kultur w rzeczywistości sprowadzają się do instrukcji zawartych w Dziesięciu Przykazaniach. Wielu z tych, którzy porzucili religię zorganizowaną narzeka, że główną przyczyną były "wszystkie te zasady". Prawdę mówiąc, kierujący się dobrymi intencjami nauczyciele wiary wszystkich wyznań tragicznie przeciążają umysły ludzi informacjami, by uprecyzyjnić podstawowe, naturalne, ludzkie prawo. Natomiast w większości religii wszystkie te zasady próbują przekazać ludziom, co powinni czynić, aby jedynie być przyzwoitymi. Zasady te są wyjaśniane ludziom w sposób albo zbyt ograniczony, albo zbyt natarczywy, zbyt skupiony na sobie lub zbyt naiwny, by mogli je zrozumieć. Czy możesz sobie wyobrazić jakieś wyznanie wiary oświadczające, że uczyni ludzi szczęśliwymi ze sobą i z Bogiem głosząc coś przeciwnego do Dekalogu, Tao czy Wedy? "Zapomnij o Bogu i zatroszcz się tylko o siebie i swoich bliskich. Tylko twoje własne ja jest prawdziwe! Nie zajmuj się rodzicami, używaj i szukaj orgazmu wszędzie i zawsze kiedy możesz, łam sprzeciwy, składaj kłopotliwe obietnice i pożądaj — pożądaj!" (byłoby czymś tragicznym, gdyby te zasady zostały ze czcią wypisane na ścianach Madison Avenue czy w sali zarządu TV). Przestrzeganie Dekalogu nie czyni ludzi dobrymi chrześcijanami Dwa z hebrajskich przykazań ("Pamiętaj, abyś zawsze święcił szabat" i "Czcij ojca swego i matkę swoją") nie są negatywne: nie będziesz. Pierwsze trzy mówią wierzącemu, czego nie powinien czynić w odniesieniu do Boga: żadnych fałszywych bożków, żadnego lekceważenia Imienia Pana; oddawaj cześć Bogu, powstrzymuj się od pracy w Dzień Pański. Pozostałe siedem mówi o tym, czego nie należy czynić bliźniemu: nie znęcaj się nad rodzicami, nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie kłam, nie pożądaj żony bliźniego swego ani żadnych jego rzeczy. Jednak przestrzeganie Dekalogu nie czyni ludzi dobrymi chrześcijanami czy nawet dobrymi Żydami. To powoduje, że są oni dobrymi i moralnie prawymi ludźmi. Podobnie dzieje się, gdy przestrzega się Tao [chińska Księga Drogi i Cnoty — przyp. tłum.] autorstwa Laozi czy buddyjskiej Wedy. Ten kto stara się żyć według tych zasad jest bardzo dobrym człowiekiem, jednakże nie jest jeszcze tak naprawdę chrześcijaninem (patrz przypowieść o bogatym młodzieńcu, Mt 19,16-22). Problem negatywnego prawa polega na tym, że zawsze istnieje pokusa, aby znaleźć w nim jakieś luki. Jedną z takich najjaskrawszych prób, z jaką w swoim życiu się spotkałem, był chłopak, który udawał się do domu publicznego, mówiąc mi: "Przykazanie mówi: 'Nie popełniaj zdrady małżeńskiej' [w tłumaczeniu ze staroangielskiego — przyp. tłum.], lecz ja nie jestem żonaty". Z drugiej strony, przykazania chrześcijańskie są tylko dwa, a każde z nich jest pozytywne i prosi o działanie, nie nakazuje: "Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą" oraz "Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego". Nie ma tutaj żadnych luk prawnych. Pierwsze z tych przykazań mówi, że chrześcijanin wierzy, iż Bóg jest ważniejszy od jakiegokolwiek stworzenia: pieniędzy, domu, pracy, seksu — czegokolwiek. Jeśli kiedykolwiek zachodzi konieczność wyboru pomiędzy wolą Bożą a stworzeniem, to wola Boża zwycięża niezależnie od tego, jak bolesna by była. Rodzice wiedzą to najlepiej, kiedy przychodzi wybierać między stanięciem w prawdzie (wola Boża) a podtrzymywaniem uczuć swojego dziecka. Wtedy muszą wybrać Prawdę. Drugie chrześcijańskie przykazanie nie mówi, by kochać bliźniego bardziej niż siebie samego, ale tak jak siebie samego — tj. poświęcać mu tyle uwagi, ile poświęcasz sobie, gdy patrzysz w lustro. A w przypowieści o dobrym Samarytaninie Jezus głosił wyraźnie, że przez "bliźniego" rozumie każdego, kto jest w potrzebie i znajduje się na twojej drodze, bez względu na to jak głęboko jesteś uprzedzony do tej osoby lub jak ona jest uprzedzona w stosunku do ciebie. Zatem jeśli uważasz się nawet "bardziej lub mniej" za chrześcijanina — ponieważ nie chcesz zranić nikogo, ponieważ chcesz być miły i wspaniałomyślny lub ponieważ chcesz żyć moralnie i przestrzegasz Dziesięciu Przykazań, to rzeczywiście możesz być bardzo miłą osobą, lecz nie jesteś jeszcze chrześcijaninem. Czym jest bycie chrześcijaninem? Po pierwsze — sprecyzujmy: nie mówię jeszcze o katolicyzmie. Mówię o zasadniczym przesłaniu chrześcijaństwa, które później zostało rozwinięte w różniące się nieco między sobą interpretacje tego podstawowego przesłania: katolicyzm, wschodnie prawosławie, anglikanizm (episkopalizm) i różnorodne formy protestantyzmu (baptyzm, prezbiterianizm, kongregacjonalizm, itd.). Sprawdzam raczej podstawowe przesłanie Chrystusa, co do którego wszystkie te różniące się interpretacje byłyby zgodne. Różnicami zajmiemy się w następnym rozdziale. Na tym etapie te dwie kwestie podejmowane jednocześnie wchodziłyby sobie w drogę. Obecnie ograniczę się jedynie do Składu Apostolskiego bez żadnego wdawania się w jego bardziej subtelne, tym nie mniej drugorzędne elementy, takie jak jasne rozumienie "poczęła z Ducha Świętego", Trójca Święta, narodziny z dziewicy czy "zstąpił do piekieł". Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi i w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Dziewicy, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion. Zstąpił do piekieł. Trzeciego dnia zmartwychwstał. Wstąpił do nieba, siedzi po prawicy Boga Ojca Wszechmogącego, stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół Powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie i życie wieczne. Amen. Tutaj, sądzę, jest sedno chrześcijańskiego mitu, wizja życia chrześcijańskiego. Te elementy odróżniają chrześcijaństwo od ateistycznego humanizmu i pozostałych wielkich religii świata, włączywszy judaizm, z którego ono wyrasta. Chrześcijanin wierzy, że: (1) Jezus jest wcieleniem Boga. Nikt nie wie jak, jednak to sam Bóg stał się w pełni człowiekiem, by pokazać nam, jak to uczynić. (2) Jezus-Bóg umarł, aby znów zmartwychwstać, by dzielić z nami, nawet obecnie, nie tylko zwycięstwo nad śmiercią, ale również boskie ożywienie: chwałę. (3) Chociaż nasz świat materialny i życie są niewyrażalnie cenne, to nie są one ani wartościowe ani wieczne tak jak nasza dusza — iskra Boża w nas. Tak więc, gdy duch walczy w nas z materią, chcemy, by duch zwyciężał — przynajmniej chcemy tego. (4) Otwarcie okazujemy naszą chrześcijańską wiarę w cotygodniowym posiłku, w którym Chrystus jest prawdziwie obecny, oraz w służebno-uzdrawiającej wspólnocie. Teraz Jezus nie ma fizycznych rąk ani serca za wyjątkiem naszych rąk i naszych serc. Jesteśmy Chrystusem na ziemi. Są to, jestem przekonany, absolutne podstawy chrześcijaństwa: wcielenie; zmartwychwstanie, prymat ducha w nas; oraz oddająca cześć Bogu, służebna wspólnota. Proszę mnie poprawić, lecz uważam, że każda inna doktryna chrześcijańska jest — w różnym stopniu — do negocjacji. Jeśli nie akceptujesz tych podstaw wiary, to możesz być doskonałym człowiekiem, moralną potęgą — być może nawet świętym jak Gandhi — lecz nie jesteś chrześcijaninem.
Z Wikipedii, wolnej encyklopedii. Święty biskup Mikołaj na desce z XV wieku. łac. ἐπίσκοπος, episkopos: nadzorca, opiekun) – w Kościołach chrześcijańskich zwierzchnik kościoła partykularnego „jako zastępca i wysłannik Chrystusa”. Rozumienie różni się w zależności od wyznania chrześcijańskiego.
Mimo, że chrześcijaństwo i islam są religiami monoteistycznymi, to pojęcie Boga jest w nich skrajnie różne - dowodzi w swej analizie ks. prof. François Jourdan z Instytutu Katolickiego w Paryżu. Wykazuje też wiele innych fundamentalnych różnic, np. dotyczących wolności człowieka oraz miejsca religii w społeczeństwie, z których powinni sobie zdawać sprawę zwolennicy dialogu katolicko-islamskiego. W islamie brak jest przymierza biblijnego Chrześcijanie i muzułmanie tak samo wierzą w Boga nieskończonego i dobrego, Stwórcę wszystkich rzeczy, który daje człowiekowi wolność przyjęcia lub odrzucenia Bożego planu względem niego. Jednak pojęcia te w każdej z dwóch religii przyjmują odmienny sens. Bóg muzułmański z pewnością jest stworzycielem, lecz stworzycielem zewnętrznym, który nie stwarza człowieka na swój obraz i podobieństwo. Bóg, w jakiego wierzą muzułmanie - w przeciwieństwie do biblijnego Boga żydów i chrześcijan - nie zawarł biblijnego przymierza z człowiekiem. Nie wszedł do historii człowieka poprzez swe przymierze i nie jest jego Zbawicielem. Religia adamowa, nie abrahamowa Według islamu, Adam był pierwszym prorokiem, pierwszym monoteistą (Koran 7, 172), i w związku z tym wszyscy ci, którzy później przyjęli inną religię okazali niewierność wobec pierwotnej religii oraz wrodzonej islamskiej natury. Abraham - wedle islamu - nie zerwał ze swoimi przodkami w wierze. Przyjął słowo Boże jak wielu innych wielkich proroków. Abraham, Dawid, Mojżesz i Jezus tak samo jak Mahomet mieli przyjąć słowo Boże w postaci Księgi. Z tych Ksiąg jedynie Koran, dany Mahometowi, zachował się do naszych czasów. Inne święte księgi zostały sfałszowane lub zagubione. Abraham, odnowiciel pielgrzymki do Mekki Abraham miał przywrócić monoteistyczny kult adamowy w świętym mieście Mekka. Lecz późniejsi pielgrzymi odwrócili się od prawdziwej wiary, stali się poganami. Mahomet nie uświęcił pogańskiego miejsca przywróceniem pielgrzymki wiernych do Mekki, natomiast odnowił je w jego pierwotnym i adamowym powołaniu. Islam jest więc pierwszą spośród wielkich religii, które wierzą w jednego Boga, pozostałe Go tylko deformują i naruszają jego prawa. W związku z tym Żydzi i chrześcijanie - w świetle islamu - są fałszerzami. Muzułmanie zaznaczają przy tym, że człowiek wychowany zgodnie z naruszonymi przez chrześcijaństwo zasadami "prawdziwej wiary" nie ponosi odpowiedzialności za swój błąd, dopóki nie pozna prawdy. Wówczas ma możliwość nawrócenia, może wybrać prawdziwą religię bądź ją odrzucić. Ale w ten sposób skazuje się na potępienie. Bóg nie objawia siebie Trudno jest pojęcie "Religie Księgi" odnosić równocześnie do chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. W tradycji muzułmańskiej kultywowane są postacie Starego Testamentu, takie jak Abraham, Mojżesz czy Dawid, lecz ich historie i role w zasadniczych punktach różnią się od wersji znanej Żydom i chrześcijanom. Obce islamowi jest pojęcie Zbawczego Przymierza między Bogiem i ludźmi. Z punktu widzenia muzułmanina, Bóg nie objawia siebie człowiekowi, nie przyjmuje ludzkiego ciała, nie wnika w sprawy swoich stworzeń, nie mówi nic o sobie i nie jest ich Zbawicielem. Koran nie wyjaśnia natury Boga, lecz przekazuje przepisy regulujące życie ludzi. Muzułmanie wierzą, że został on zredagowany przez samego Boga w Macierzystej Księdze, odwiecznie znajdującej się w Niebie (stąd religia "Księgi"). Żydzi i chrześcijanie dowiadują się z Księgi Wyjścia, że Bóg objawił swoje imię Mojżeszowi. W logice muzułmańskiej wydarzenie takie jest nie do przyjęcia, toteż nie pojawia się w koranicznej wersji historii proroka Mojżesza. Pojęcie partnerstwa w Zbawieniu między nieskończonym i nieskończenie transcendentnym Bogiem i człowiekiem jest dla muzułmanów absurdem, nie mówiąc już o Bogu wybierającym ludzki los. "Bóg prowadzi i gubi kogo chce" Mimo, że człowiek może zasłużyć na potępienie lub "zbawienie", przyjmując lub odrzucając Słowo Allaha, to nie ma zapewnionej takiej wolności, jaką gwarantuje mu judaizm bądź chrześcijaństwo. W czternastej surze Koranu zdanie "Allah gubi kogo chce i prowadzi kogo chce" dotyka kwestii przeznaczenia. Odniesienie islamu do wolnej woli człowieka pozostaje enigmatyczne, a staje się całkiem problematyczne w jego politycznej perspektywie. "Szariat", na Zachodzie postrzegany jako zbiór praw wyznaczonych wiarą muzułmańską, tłumaczy się dosłownie jako "droga do wodopoju, droga do poszanowania prawa [Bożego]". "Szariat" reguluje zarówno prywatne jak i publiczne wymiary ludzkiego życia - nie pozostawia wyborów moralnych sumieniu człowieka i jego wolnej woli. Jest to sfera ściśle regulowana, na straży której stoi także władza polityczna. W związku z tym muzułmanin, chcąc żyć pełnią swojej wiary, najlepiej aby mieszkał w kraju rządzonym przez szariat. Pokusa teokracji Przesłanie Chrystusa pozostaje jasne: "Królestwo moje nie jest z tego świata", zatem chrześcijaństwo - w zdecydowanej opozycji do islamu - opowiada się za autonomią sfery religijnej i politycznej. Natomiast Mahomet był nie tylko przywódcą religijnym, ale także dowódcą wojskowym i skutecznym politykiem. Nie-muzułmanie żyjący w krajach w większości muzułmańskich winni zatem podlegać prawu szariat. Jedynym wyjątkiem są obcokrajowcy czasowo przebywający na terenie muzułmańskiego kraju, ale pod warunkiem przestrzegania praw muzułmańskich przeznaczonych dla nie-muzułmanów. Nie mają ani takich samych praw, ani takich samych obowiązków jak muzułmanie. Jeśli jednak chcieliby odmienić swój los i być pełnoprawnymi obywatelami, mogą w każdej chwili zostać muzułmanami. Islam na "zakręcie" swej historii Różnice istniejące miedzy chrześcijaństwem a islamem - większe niż zwykło się uważać - nie uniemożliwiają jednak dialogu miedzy tymi religiami. Należy je jednak brać pod uwagę, aby dialog ten był rzeczywistym, w relacji do bliźniego takiego, "jakim on jest". Można przewidywać, że w najbliższych latach czy dziesięcioleciach "islam zostanie poddany próbie wolności". Dzięki coraz skuteczniejszym sposobom komunikowania się ze współczesnym światem i innymi religiami, muzułmanie będą musieli postawić sobie wiele pytań w związku ze swoją religią i jej miejscem w społeczeństwie oraz stosunkiem do polityki. Możliwa jest ewolucja islamu, zarówno w kierunku jego radykalizacji jak i przyjęcia pewnych reguł istnienia religii w nowoczesnym świecie, wobec czego muzułmanie są opóźnieni o kilka wieków. ***** Ks. prof. François Jourdan wykłada islamologię w Instytucie Katolickim w Paryżu i w Instytucie Katolickim w Tuluzie. Przez 10 lat pełnił funkcję delegata diecezji paryskiej do kontaktów z islamem. Jest autorem wielu książek poświęconych relacjom między muzułmanami i chrześcijanami, w tym "Islam a chrześcijaństwo", éditions du Toucan, Paryż 2015.
Zakazany film "Luter" w kinie Bajka!Dołącz, wstęp wolny: https://www.facebook.com/events/419387448768100/Opowieść o buntowniku, który zmienił świat, będzieci Zobacz pełną wersję : Chrześcijanin = katolik? Coś mi się z KK nie zgadza. Od dawna. Jakoś tak jednak przypomniałem sobie o tym przy okazji słów wypowiedzianych przez Abp Michalika; ...To skąd się bierze tylu ludzi zdecydowanie wrogich Kościołowi? To są ludzie udający chrześcijan, udający tych, którzy uwierzyli... Kościół... Dla niego chrześcijanin to katolik. Wygląda na to, że dla całego KK. Wróg Kościoła to wróg chrześcijaństwa. Chrześcijanin nie może wierzyć i nie chodzić do kościoła. Coraz bardziej KK jawi mi się rakowatą naroślą na religii chrześcijańskiej. Sięgnąłem do historii: Wyznacznikiem wiary chrześcijańskiej są orzeczenia siedmiu soborów powszechnych na których sformułowano podstawowe dogmaty: o boskości Syna Bożego (sobór nicejski) - I – 325 rok), o boskości Ducha Świętego (sobór konstantynopolitański) - I – 381 rok), o godności Marii jako „Theotokos, Matce Bożej” (sobór efeski – 431 rok) i o dwóch naturach Chrystusa (sobór chalcedoński – 451 rok). Ostatniego ze wspomnianych dogmatów nie przyjmują Kościoły tzw. monofizyckie. O tym czy jesteś chrześcijaninem nie decyduje twój stosunek do prawd zawartych w nowym testamencie, przestrzeganie 10 przykazań tylko to czy wierzysz w dogmaty i prawa kanoniczne ustanowione przez ludzi. Na początku wydawało się to proste: Podstawowym przykazaniem etycznym chrześcijan oprócz przykazań Dekalogu jest przykazanie miłości Boga oraz bliźniego (nawet nieprzyjaciół). Miłość polega nie na akceptacji grzechu, ale nieżywieniu negatywnych uczuć względem źle czyniących, krzywdzących, nieszukaniu odwetu, ale pozostawieniu człowiekowi prawa do wyboru własnej drogi, do wolności, którą każdy powinien szanować, podobnie jak Bóg to czyni względem każdego człowieka. Tego nie da się pogodzić z władzą. KK poszedł w stronę przywilejów zapominając o tych podstawowych prawdach. Jestem chrześcijaninem. Nie jestem katolikiem. Nie dało się tego pogodzić. (Wszystkie cytaty z Wiki, pisownia oryginalna) Coś mi się z KK nie zgadza. Od dawna. dobrze, że dodałeś "od dawna" bo straciłbym szacunek. Greengaz24-08-2014, 09:57Przeprowadź krótki sondaż wśród znajomych z pytaniem kto przeczytał Stary i Nowy Testament. 99 % odpowie, że nie. Swoją wiedzę nt. chrześcijaństwa opierają na tradycyjnych przekazach /rodzina/, księdzu i katechizmie, czyli oficjalnej wykładni doktryny. Tam nie ma miejsca na własny rozum. Przeprowadź krótki sondaż wśród znajomych z pytaniem kto przeczytał Stary i Nowy Testament. 99 % odpowie, że nie. Swoją wiedzę nt. chrześcijaństwa opierają na tradycyjnych przekazach /rodzina/, księdzu i katechizmie, czyli oficjalnej wykładni doktryny. Tam nie ma miejsca na własny ma. Zastąpiony został doktrynami tych którym zależy na władzy. Bycie chrześcijaninem nie pozwala na bycie katolikiem. Nie trzeba być jakimś gigantem umysłu by dostrzec, że jedno z drugim się kłóci. KK udaje, że tego nie zauważa. Jestem chrześcijaninem. Miłość polega nie na akceptacji grzechu, ale nieżywieniu negatywnych uczuć względem źle czyniących, krzywdzących, nieszukaniu odwetu, ale pozostawieniu człowiekowi prawa do wyboru własnej drogi, do wolności, którą każdy powinien szanować, Bycie chrześcijaninem nie pozwala na bycie katolikiem. Nie trzeba być jakimś gigantem umysłu by dostrzec, że jedno z drugim się kłóci. 1. Jesteś chrześcijaninem. 2. Na podsumowanie chrześcijaństwa wybierasz cyctat o nieżywieniu negatywnych uczuć, prawie do wyboru drogi, wolności, którą powinno się szanować. 3. Sugerujesz słabość na umyśle wszystkich katolików, bo zakładam że wszyscy oni uważają, że są chrześcijanami. Nie wiem jak udaje Ci się dopasować dowolny z tych trzech punktów do pozostałych dwóch :) Mi się na logikę nie udaje, może źle rozumiem to co napisałeś. Same wątpliwości charakterystyczne dla czasu dojrzewania, większość przez nie przechodziła. Z ciekawości jeszcze pytanie do chrześcijanina poza wspólnotą (chyba że należysz do innej niż KK). Początkiem chrześcijaństwa jest chrzest. Czy gdyby Ci się teraz urodziło dziecko to sam byś je ochrzcił, czy ochrzcił w jakimś obrządku, czy nie chrzcił i nie formował na chrześcijanina, dając dziecku wolny wybór? Z ciekawości jeszcze pytanie do chrześcijanina Początkiem chrześcijaństwa jest chrzest. Czy gdyby Ci się teraz urodziło dziecko to sam byś je ochrzcił? z ciekawości. znasz biblię? Kiedyś dawno przeczytałem całość, ale nie wiem czy mogę powiedzieć że znam. Zacytowałeś Savage pytanie o chrzest. Mówią, że Jezus nie był chrześcijaninem, bo przeszedł tylko chrzest janowy. A co Ty myślisz o możliwości połączenia trzech punktów z wypowiedzi perma? Mówią, że Jezus nie był chrześcijaninem, bo przeszedł tylko chrzest janowy. pozwól, że zacytuję wikipedię co pisze o chreścijaństwie: "Chrześcijaństwo jest objawioną religią monoteistyczną[6], która bierze swój początek od Jezusa z Nazaretu". zatem jeśli jezus czegoś nie zrobił to znaczy, że tego nie było. a tu co? tadaaaammm. chrzcimy noworodki bo jesteśmy chrześcijanami. czyli ulepszamy dobre. trzeba to w ogóle komentować? dlatego pytam co to znaczy "tylko chrzest janowy"? A co Ty myślisz o możliwości połączenia trzech punktów z wypowiedzi perma? wybacz ale wypita ilość alkoholu nie pozawala mi na pełną przemyśleń wypowiedź. poza tym podobnie jak ty, kiedyś tylko przeczytałem całość biblii i nie jestem ekspertem. Nie tak z tym chrztem. Cytat z Ewangelii powinien wyjaśnić różnicę: Ja chrzciłem was wodą, On zaś będzie chrzcił was Duchem Świętym Jezus był właśnie "ochrzczony wodą" bo więcej mu nie było trzeba. Jezus był właśnie "ochrzczony wodą" bo więcej mu nie było trzeba. ale zapewne wiesz w jakim wieku chrzcił się jezus? kurcze trzeba to wałkować po raz setny? Jeśli chodzi Ci o przekazywanie wiary dzieciom i wszystko co się z tym wiąże, to zapewne wiesz w jakim wieku był obrzezany? Pozwól że poczekam na perma, żeby nie schodzić z wątkiem typowo we wnikanie teologiczne. Dobranoc. Greengaz24-08-2014, 22:42Co ma wspólnego obrzezanie z Jezusem, katolicyzmem, czy chrześcijaństwem? Co ma wspólnego obrzezanie z Jezusem, katolicyzmem, czy chrześcijaństwem? To jest pewien sposób spędzania wolnego czasu. to może ktokolwiek mi odpowie w jakim wieku należy się chrzcić. to może ktokolwiek mi odpowie w jakim wieku należy się chrzcić. Zrób to kiedy zechcesz! 1. Jesteś chrześcijaninem. 2. Na podsumowanie chrześcijaństwa wybierasz cyctat o nieżywieniu negatywnych uczuć, prawie do wyboru drogi, wolności, którą powinno się szanować. 3. Sugerujesz słabość na umyśle wszystkich katolików, bo zakładam że wszyscy oni uważają, że są chrześcijanami. Nie wiem jak udaje Ci się dopasować dowolny z tych trzech punktów do pozostałych dwóch :) Mi się na logikę nie udaje, może źle rozumiem to co napisałeś. Nie wiesz jak połączyć te trzy punkty? Może zacznij od pisania prawdy? Znasz to: " Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu." ? Nie sugeruję "słabości na umyśle". Wskazuję na różnice interpretacji katolickiej i chrześcijańskiej. Same wątpliwości charakterystyczne dla czasu dojrzewania, większość przez nie najwyraźniej jesteś w trakcie. Nie martw się, dorośniesz, zrozumiesz. Ja mam to dawno za sobą. Z ciekawości jeszcze pytanie do chrześcijanina poza wspólnotą (chyba że należysz do innej niż KK). Początkiem chrześcijaństwa jest chrzest. Czy gdyby Ci się teraz urodziło dziecko to sam byś je ochrzcił, czy ochrzcił w jakimś obrządku, czy nie chrzcił i nie formował na chrześcijanina, dając dziecku wolny wybór?Dziecko mam ochrzczone. Dawno temu. Ochrzczone w kościele katolickim. Gdybym miał teraz zdecydować pozostawiłbym dziecku wybór. Zrób to kiedy zechcesz! właśnie dzięki takiemu zechceniu mamy wysokie statystyki... powód do dumy? wg. mnie każdy sam powinien zdecydować o takim przymierzu. z tego co pamiętam to po chrzcie grzech liczy się podwójnie. Podwójnie ? Kto ci takie coś powiedział? Jeśli ksiądz to już do niego nie chodź bo głupio mówi. Ostatnio Szustaka słucham i on fajnie pewne rzeczy tłumaczy. No i bazuje na septuagincie :) Nie sugeruję "słabości na umyśle". Widzę, że zmieniłeś swój pierwszy wpis, dobrze że zacytowałem. Cieszę się, że dostrzegłeś własną niekonsekwencję i poprawiłeś co trzeba, ale nie cieszę się, że po korekcie swojego wpisu ze zmianą jego znaczenia (przyznaję, zmianą na lepsze!) to mi zarzucasz kłamstwo. Dla mnie Twoje "nie trzeba być jakimś gigantem umysłu by dostrzec" sugeruje nietęgi umysł wszystkich pozostałych, w tym przypadku wszystkich katolików, którzy uważają się za chrześcijan (czyli wszystkich). Zostań zatem przy wybranym przez Ciebie: Miłość polega nie na akceptacji grzechu, ale nieżywieniu negatywnych uczuć względem źle czyniących, krzywdzących, nieszukaniu odwetu, ale pozostawieniu człowiekowi prawa do wyboru własnej drogi, do wolności, którą każdy powinien szanować, i jako chrześcijanin nieżyw negatywnych uczuć, nie szukaj odwetu i pozostaw prawo do wyboru drogi i wolności, którą będziesz szanować. Jako i ja czynię :) No zgadzam się z przedmówcą. Czasami ciężko to zrobić , bardzo ciężko. Ale w końcu trzeba dążyć do ideału nawet jak się go nigdy nie osiągnie. właśnie dzięki takiemu zechceniu mamy wysokie statystyki... powód do dumy? wg. mnie każdy sam powinien zdecydować o takim przymierzu. z tego co pamiętam to po chrzcie grzech liczy się podwójnie. Tylko, że decydowanie w imieniu dzieci przez rodziców, nie jest tylko domeną KK. I nie tylko o kwestie wiary tu chodzi. Czy przy okazji wyrzucić również wybór przedszkola, szkoły podstawowej, koloru kurtki i spodni, a także przyznać prawo uczestniczenia w wyborach do Sejmu? Prawo bierne czy czynne też? A poza tym... będąc rodzicem, możesz zrobić jak piszesz! No zgadzam się z przedmówcą. Czasami ciężko to zrobić , bardzo ciężko. Ale w końcu trzeba dążyć do ideału nawet jak się go nigdy nie osiągnie. Cały wic na tym właśnie polega. Żeby była jasność , w tej kwestii cienki jestem :( W dążeniu do ideału? Nie przejmuj się, wszyscy tak mają. :eek::eek::eek::eek::eek: Widzę, że zmieniłeś swój pierwszy wpis, dobrze że zacytowałem. Cieszę się, że dostrzegłeś własną niekonsekwencję i poprawiłeś co trzeba, ale nie cieszę się, że po korekcie swojego wpisu ze zmianą jego znaczenia (przyznaję, zmianą na lepsze!) to mi zarzucasz kłamstwo. Dla mnie Twoje "nie trzeba być jakimś gigantem umysłu by dostrzec" sugeruje nietęgi umysł wszystkich pozostałych, w tym przypadku wszystkich katolików, którzy uważają się za chrześcijan (czyli wszystkich).Nie wiem jak na wpadłeś na to co piszesz ale to akurat nutka samokrytyki. Co niby zmieniłem? O czym kolego piszesz? Zostań zatem przy wybranym przez Ciebie: Miłość polega nie na akceptacji grzechu, ale nieżywieniu negatywnych uczuć względem źle czyniących, krzywdzących, nieszukaniu odwetu, ale pozostawieniu człowiekowi prawa do wyboru własnej drogi, do wolności, którą każdy powinien szanować, i jako chrześcijanin nieżyw negatywnych uczuć, nie szukaj odwetu i pozostaw prawo do wyboru drogi i wolności, którą będziesz szanować. Jako i ja czynię :)Ja zostanę przy tym, jak zawsze ale tzw prawdziwych katolików na to nie stać. Nie stać na to hierarchów kościelnych którzy powinni stanowić wzór. Stać było księdza Lemańskiego ale nie pasował do KK. zaznacze że nie chodzę do kościoła ale lemanski to typowy polski warchoł ewidentnie go podnieca szum nieustanny dlaczego tuskvn i maleszkowa wyborcza nie rozpisują się na temat jego procesów sądowych z nauczycielami pyskówkami ze swoimi parafianami czy ktoś go na siłe brał do seminarium , facet jest rozumny niech się dostosuje do swojej organizacji a jak nie to świat stoi i czeka malux20 wydaje mi się ma trochę racji. U Lemańskiego przeważa treść nad formą. Treść jest mniej wiecej dobra, ale forma niestety trudna do zaakceptowania. Ale liczę, że przemoże to w sobie i będzie ok. zaznacze że nie chodzę do kościoła ale lemanski to typowy polski warchoł ewidentnie go podnieca szum nieustanny dlaczego tuskvn i maleszkowa wyborcza nie rozpisują się na temat jego procesów sądowych z nauczycielami pyskówkami ze swoimi parafianami czy ktoś go na siłe brał do seminarium , facet jest rozumny niech się dostosuje do swojej organizacji a jak nie to świat stoi i czekaTy to taki prawdziwy katolik jesteś, nie? Tego nie znasz? Podstawowym przykazaniem etycznym chrześcijan oprócz przykazań Dekalogu jest przykazanie miłości Boga oraz bliźniego (nawet nieprzyjaciół). Miłość polega nie na akceptacji grzechu, ale nieżywieniu negatywnych uczuć względem źle czyniących, krzywdzących, nieszukaniu odwetu, ale pozostawieniu człowiekowi prawa do wyboru własnej drogi, do wolności, którą każdy powinien szanować, podobnie jak Bóg to czyni względem każdego człowieka. "Winą" Lemańskiego było, że nazywał rzeczy po imieniu. Dla KK to nie do zaakceptowania. KK pada na pysk. Nie wiem ile w tej chwili ludzi chodzi do kościoła ale może z 30 - 40 %. W dużych miastach może z 10%. Będzie coraz mniej, z prostego powodu. Tę rysę na KK którą opisuję widzi coraz więcej ludzi. Instytucja KK służy utrzymaniu władzy. Wierze służy coraz mniej. zaznacze że nie chodzę do kościoła To po ciul wypowiadasz się w tematach, ktróre cię nie interesują i na których się nie znasz? malux20 wydaje mi się ma trochę racji. Trochę, to mają wszyscy. Trochę w znaczeniu ze to nie było zupełnie bezzasadne jak niektórzy myślą. Trochę w znaczeniu ze to nie było zupełnie bezzasadne jak niektórzy myślą. a ja uważam, że nie ma bezgrzesznych i jego winy nie odbiegają od standardu, więc decyzja jest w sumie bezpodstawna. Tym bardziej, że podjeta przez kogoś, kto sam nie oczyścił się z zarzutów o wiele poważniejszych. Pepeg z Gumy25-08-2014, 15:22Co ma wspólnego obrzezanie z Jezusem, katolicyzmem, czy chrześcijaństwem? To jest pewien sposób spędzania wolnego czasu. :D:DDzięki Stary! Dawno się tak szczerze nie uśmiałem. :D:DDzięki Stary! Dawno się tak szczerze nie nie czuje ducha dyskusji. Odbiera poważnym dywagacjom ich status. Jak tu pisać o soborach w takiej atmosferze? Pepeg z Gumy25-08-2014, 18:26Wykrot nie czuje ducha dyskusji. Odbiera poważnym dywagacjom ich status. Jak tu pisać o soborach w takiej atmosferze? Nie doceniasz Starego.:D Tylko, że decydowanie w imieniu dzieci przez rodziców, nie jest tylko domeną KK. chciałeś chyba napisać "decydowanie za dzieci w imieniu rodziców" (subtelna różnica). sęk w tym, że chrzest powinno się przyjąć po wielu przemyśleniach w wieku dorosłym po to aby być świadomym późniejszych konsekwencji. w czasach chrystusowych noworodków się nie chrzciło. i to jest sedno sprawy. A poza tym... będąc rodzicem, możesz zrobić jak piszesz! oczywiście, że mogę tak zrobić a nawet muszę. tylko dlaczego ktoś ma mnie za to oceniać i na jakiej podstawie? Nie doceniasz Starego.:DDoceniam, doceniam. Nie znam nikogo innego kto miałby kota używającego alkoholi wysokoprocentowych w celach spożywczych. Wykrot nie czuje ducha dyskusji. Odbiera poważnym dywagacjom ich status. Jak tu pisać o soborach w takiej atmosferze? Ile razy można o tym samym na poważnie? Byłem u szwagra na wódce, mam się poddać pewnym wstecznym odruchom pokonsumpcyjnym? chciałeś chyba napisać "decydowanie za dzieci w imieniu rodziców" (subtelna różnica). sęk w tym, że chrzest powinno się przyjąć po wielu przemyśleniach w wieku dorosłym po to aby być świadomym późniejszych konsekwencji. w czasach chrystusowych noworodków się nie chrzciło. i to jest sedno sprawy. E tam, napisałem to co chciałem. Czyli od zarania dziejów (u naszych braci mniejszych również, w przeważającej większości) to rodzice decydują za dzieci w pierwszym okresie życia. Powołali je na ten świat, więc kształtują na swój obraz i podobieństwo dopóki się da. A jak się już nie da, to dzieci robią co chcą. Gdyby to było idiotyczne, to te dzieci, kiedy uzyskają pełnię prawa decydowania o sobie i swoich z kolei dzieciach, uznając za błąd postępowanie rodziców, nie powielali by tego błędu, prawda? i temat umarłby śmiercią naturalną. A nie umiera... Doceniam, doceniam. Nie znam nikogo innego kto miałby kota używającego alkoholi wysokoprocentowych w celach spożywczych. Ta cholera wciąż żyje i przestał się bać kogokolwiek. Gdyby to było idiotyczne, to te dzieci, kiedy uzyskają pełnię prawa decydowania o sobie i swoich z kolei dzieciach, uznając za błąd postępowanie rodziców, nie powielali by tego błędu, prawda? i temat umarłby śmiercią naturalną. A nie umiera... O takim pomyśle nie pomyslałem :) Logika jest. Ta cholera wciąż żyje i przestał się bać wypije to nie pęka? To normalne. joanna_a30-08-2014, 15:50Przeprowadź krótki sondaż wśród znajomych z pytaniem kto przeczytał Stary i Nowy Testament. 99 % odpowie, że nie. Swoją wiedzę nt. chrześcijaństwa opierają na tradycyjnych przekazach /rodzina/, księdzu i katechizmie, czyli oficjalnej wykładni doktryny. Tam nie ma miejsca na własny rozum. Bo tymi, którzy nie dysponują zbyt rozległą wiedzą jest łatwiej kierować. Sam Kościół nie dokłąda żadnych starań, aby świadomość jego wyznawców była większa. Nie mamy często elementarnej wiedzy tylko ślepo podążamy za tłumem Rozległą wiedzą nie jest potrzebna do zbawienia. Wystarczy poczytać ewangelie. Choć czasami się przydaje w zrozumieniu wielu kwestii. Pepeg z Gumy03-09-2014, 10:33Rozległą wiedzą nie jest potrzebna do zbawienia. Wystarczy poczytać ewangelie. Choć czasami się przydaje w zrozumieniu wielu kwestii. Mówiąc o "zrozumieniu wielu kwestii "masz na myśli przemianę wody w wino? Woda w wino to jest pikuś. Najzwyklejszy cud, bez większej historii, chociaż wielu marzy o takich zdolnościach. Wino w Krew to jest wyzwanie! Nawet bardzo rozległa wiedza nic tu nie pomoże. Pepeg z Gumy03-09-2014, 11:45Tak zawsze bylo... Dla ich nieszczescia ludzie nauczyli sie czytac... :) "Po powiększali się i w dupach im się poprzewracało" ( nadszyszkownik Kilkujadek) Mówiąc o "zrozumieniu wielu kwestii "masz na myśli przemianę wody w wino? Wielki mi problem. Myślałby kto, ze nie piłeś... ... Wino w Krew to jest wyzwanie! Nawet bardzo rozległa wiedza nic tu nie pomoże. Nooo, i to już było, ale u Słowackiego to Mefisto w Nieznajomego skórę wlazł i namieszał. A car żywym został był, bo Imaginacja ze Strachem przegrała. Że te scenariusze lubią się tak powtarzać :rolleyes: Mówiąc o "zrozumieniu wielu kwestii "masz na myśli przemianę wody w wino? Przemiana wody w wino był to pierwszy cud i rozpoczęcie działalności Jezusa. Lubię sobie wyobrażać co tam się stało jak służący te stongwie przynieśli. Założę się ze studnia z której wzięto wodę była okupowana. Pewnie myśleli ze tam jest te wino. Juz widzę co bardziej przedsiębiorczych którzy by tam biznes chcieli założyć :) Niezłe było poruszenie , i te ploty miedzy sąsiadami. :cool: Się działo. Ale ten cud był dla Maryi , Jezus musiał ustalić nowe relacje między nim a matką. Dla tego już więcej jej tak nie nazywał. Przez ponad 30 lat Jezus nic ciekawego nie zrobił, był co prawda takim miejscowym celebryta bo zagiął uczonych w piśmie w świątyni. Ale poza tym jakoś nic więcej. Wiec jak miał zacząć nauczać po swoim chrzcie jakoś to musiał zaakcentować. Wiec zrobił cud z winem. Muszę coś napisać. Spotkałem przypadkiem znajomego proboszcza. Z parafii pod tytułem "bieda z nędzą". Wielkomiejskie bezrobocie plus geriatria dychawicznie podtrzymująca istnienie parafii w rytmie wypłaty emerytur. Nie miał humoru. Zabrałem go do knajpy. Zgodził się, z oporami ale jednak. Zjedliśmy po steku :), wypiliśmy parę piwek i doszliśmy do wspólnego wniosku. Wszystko to g..no warte. :) Wszystko czyli jego posługa przede wszystkim. Nie jest w stanie pomóc potrzebującym, bo funduszy brak. Kuria traktuje parafię jak dochodowy biznes. Ma na siebie zarobić i jeszcze ma coś dla góry zostać. O przesłaniu, o służbie nikt nie mówi. Wiara jest tematem nieistniejącym w rozmowach. Biznes, interesy, polityka. Bardzo sie zdziwiles? :) Jaki byl cel stwozenia "kosciola"?Steki dla wszystkich? ..... Kuria traktuje parafię jak dochodowy biznes. Ma na siebie zarobić i jeszcze ma coś dla góry zostać. O przesłaniu, o służbie nikt nie mówi. Wiara jest tematem nieistniejącym w rozmowach. Biznes, interesy, polityka. ... i to od wieków... przyczynili się do rozbiorów... To tylko z lenistwa zwykłych katolików. Jest to bardzo wygodne. Taki zakład usług religijnych. Jak widać to nie działa. to jest to najlepszy biznes jaki wymyślił czy to wina Boga czy ludzi?Czy można ignorować lub negować istnienie Boga tylko dlatego,że ludzie źle czynią? Ludziom potrzebny jest jest są prawa Boskie. to jest to najlepszy biznes jaki wymyślił czy to wina Boga czy ludzi?Czy można ignorować lub negować istnienie Boga tylko dlatego,że ludzie źle czynią? Ludziom potrzebny jest jest są prawa piszemy o Bogu tylko o KK. Oczywiście ze ludzie wszystko komplikują. Nie piszemy o Bogu tylko o KK. to nazywasz, z religii czy możemy oderwać Boga od musimy mieć jakiś mieć jakiegoś jest zwierzęciem stadnym i musi należeć do jakiejś grupy. Hm... a w jakiej kolejnosci , co powstalo.... od kogo sie dowiedzielismy... o czym i/lub o kim? Pod pretekstem kogo i straszac kim funkcjonuje kosciol? Ile jest ludzi na swiecie... ile bogow? Nie za bardzo kumam o co Ci chodzi. Kk błądzi ? Czyli kto ? Dobrze wiesz napisałem Greengaz20-09-2014, 20: to jest to najlepszy biznes jaki wymyślił czy to wina Boga czy ludzi?Czy można ignorować lub negować istnienie Boga tylko dlatego,że ludzie źle czynią? Ludziom potrzebny jest jest są prawa Boskie. Jakoś nie widzę w hierarchach KK /pardon - biznesmenach/ strachu przed gniewem Bożym. Jakoś nie widzę w hierarchach KK /pardon - biznesmenach/ strachu przed gniewem Bożym. Ja też nie napisałem,że jest to najlepszy czy mam przez nich przestać wierzyć w jedynego Boga. Greengaz20-09-2014, 21:13Z dużym prawdopodobieństwem robisz to nieumiejętnie. Możesz nie zostać wysłuchany, gdyż trudno się przebić z wiarą przez zgiełk modlących się za pośrednictwem i pomocą KK. O muzułmanach, protestantach, Żydach i in. nie wspomnę. Jak zapewne wiesz nie jest On jedyny. Pytanie czy wybrałeś właściwego? Zostawmy to. Oczywiście nikt Ci nie zabrania. Ograniczenia chce wprowadzać KK ręka w rękę z władzą drugiej stronie. Dopóki do łóżka zagląda ksiądz swojemu wiernemu, mnie to nie przeszkadza. Przeszkadza mi, gdy chce zaglądać do mojego. Łóżko traktuję jako skrót myślowy. Greengaz20-09-2014, 21:30@tesel No i coś takiego jest niemożliwe bez pośrednictwa KK. Świadomie rezygnujesz? .Ale czy możemy oderwać Boga od musimy mieć jakiś mieć jakiegoś jest zwierzęciem stadnym i musi należeć do jakiejś grupy. ba, co za pytanie... w sumie nie musi. zależy to od człowieka. Ostatnio czytałam, że pewne normy postępowania nie są zależne od religii lecz wynikają z samego faktu socjalizowania się człowieka. religie tylko te normy skodyfikowały, głównie zresztą dlatego, że grupy społeczne się w pewnym momencie rozrosły i ktoś musiał nadać temu wszystkiemu uniwersalny sznyt. Więc w sumie przewodnik nie jest za bardzo potrzebny. Wystarczy intuicja, a jak zawiedzie, to szybciutko cię naprostują sąsiedzi, znajomi, państwo itd ;) Za to potrzeba Boga jest potrzebą tak samo starą, jak świadomość istnienia człowieka. Ale czy to człowiek, przerażony swoim istnieniem wymyślił dla niego wytłumaczenie, czy odwrotnie - tego się pewnie nie dowiemy... tutaj..... @tesel No i coś takiego jest niemożliwe bez pośrednictwa KK. ( fm%2F1%2C103086%2C16678994%2CFrancja__Otwarto_proc es_o Świadomie rezygnujesz? ee, co się podniecać, jarmark dla ubogich... cuda panie, cuda Greengaz20-09-2014, 21:56tutaj..... :) Przecież musimy mieć jakiś mieć jakiegoś jest zwierzęciem stadnym i musi należeć do jakiejś grupy. kolega fantazjuje. nic nie musimy... może ci słabi albo bojący, nierozumiejący np. sensu egzystencji. lubią jak się ich prowadzi po sznurku, wyjaśnia każde dziwne (niepokojące) zjawisko, jak się im tłumaczy dlaczego ktoś umarł choć był młody. nie każdy chce być niańczony i głaskany. dobrze napisałeś, że musimy mieć jakiegoś przewodnika... a potem osiągamy dojrzałość. wtedy sami sobie możemy przewodzić. może i większość z nas musi należeć do jakiejś grupy, ale na pewno nie wszyscy i nie koniecznie do jakiejś sekty. Tak naprawdę świat do przodu ciągnie 1% ludzi, 3% wie o co chodzi, a reszta to wagoniki...Wystarczy im odpowiednio zwrotnicę nastawić i pojaaaaaaaaadą! Tak naprawdę świat do przodu ciągnie 1% ludzi, 3% wie o co chodzi, a reszta to wagoniki. takie stwierdzenie to wstęp do teorii spiskowych. to jest to najlepszy biznes jaki wymyślił czy to wina Boga czy ludzi?Czy można ignorować lub negować istnienie Boga tylko dlatego,że ludzie źle czynią? Ludziom potrzebny jest jest są prawa ciekawy problem. Wcale nie łatwy nawet do zdefiniowania. Wiele na ten temat zostało napisane co nie znaczy, że komukolwiek udało się na to pytanie odpowiedzieć. Można to pytanie odwrócić. Czy wiara bez kościoła przetrwa? Wiadomo? Nie wiadomo? Spróbujmy znaleźć coś co trwa w umysłach bez wsparcia instytucjonalnego czy też grupy. To będzie... No tak, nie jest łatwo. Patriotyzm? W jakiejś części tak ale nie da się powiedzieć, że bez wsparcia grupy, o instytucji państwa nie wspominając. Szacunek dla rodziców? Jak najbardziej. Niestety, w przeciwieństwie do wiary w Boga mamy tu do czynienia z silnym sprężeniem zwrotnym. Zwyczaje, obrzędy? No chyba tak, choć bez grupy wydają się bezsensowne. Coś jeszcze? Zaczynamy zawężać poszukiwania ale wcale to sprawy nie upraszcza. Prędzej czy później dochodzimy do wniosku, że rodzina to też grupa/instytucja. Mały kościół. Wiara pewnie w nim przetrwa o ile będzie pielęgnowana. Szukać dalej? Wejdziemy w sferę psychiki; nawyków, odruchów, instynktów. Instynkt wiary? Odruchowa modlitwa? Kurcze, coś nie tak. Brak sprężenia zwrotnego, chyba, że za takie uznać ulgę wynikającą z podzielenia się problemami z Bogiem jak i jego niedostrzegalnego nad nami patronatu. Czy to wystarczy? Hmmm... Tu już każdy zostaje sam ze sobą. Doktryna KK jest jasna. Nie ma chrześcijanina bez Kościoła. Tu jedna z homilii Franciszka: ( Fdoc% Kompletnie nieprzekonywująca. O ile jeszcze można zrozumieć grupę jako podstawowy element wiary to, takie stwierdzenie: Chrześcijanin nie jest monadą, ale należy do pewnego ludu - Kościoła. dobitnie pokazuje gdzie KK dokonuje nadużycia. Lud = Kościół. To prawda, choć można wiarę kultywować samotnie. Lud jednak nie równa się instytucjonalnemu Kościołowi Katolickiemu! KK podzielił lud na lepszych i gorszych. To już od dawna nie jest wspólnota. Kapłan to już nie jest tylko ktoś kto pielęgnuje wiarę. To także nieuprawniony interpretator woli Boga (wbrew 10 przykazaniom) domagający się w związku z tym przywilejów. Franciszek zdaje sobie z tego sprawę, bo, przynajmniej na początku próbował tę wspólnotę przywrócić. Efekt jednak mizerny. Władzy i przywilejów łatwo się nie oddaje. KK jak rak toczy religię. Zje się w końcu sam. Rozdźwięku między "kościołem ludu" a instytucjonalnym molochem nie da się zahamować. A wystarczyłoby gdyby wszyscy wierzący stosowali się do tego prostego przesłania poniżej zamiast wierzyć w zbawczą moc spowiedzi. Niestety, to takie wygodne; nagrzesz, wyspowiadaj się, nagrzesz, wyspowiadaj... Dużo trudniej robić to co wierze chrześcijańskiej najcenniejsze: Podstawowym przykazaniem etycznym chrześcijan oprócz przykazań Dekalogu jest przykazanie miłości Boga oraz bliźniego (nawet nieprzyjaciół). Miłość polega nie na akceptacji grzechu, ale nieżywieniu negatywnych uczuć względem źle czyniących, krzywdzących, nieszukaniu odwetu, ale pozostawieniu człowiekowi prawa do wyboru własnej drogi, do wolności, którą każdy powinien szanować, podobnie jak Bóg to czyni względem każdego człowieka. Czy wiara bez kościoła przetrwa? Wiadomo? Nie wiadomo? Spróbujmy znaleźć coś co trwa w umysłach bez wsparcia instytucjonalnego czy też grupy. : A przecież to proste. LĘK. Nie strach. Stach służy dyscyplinowaniu wiernych, strach przed karą, wykluczeniem ze wspólnoty, sąsiadem. Ale lęk. Obezwładniający lęk egzystencjalny. Ludzie starają się nie myśleć ale to tkwi... Uciekają przed nim w to, co jest im dostępne. Jedni w naukę, inni w religię. A jeszcze inni wątpią we wszystko i ćpają, piją. Po co istniejemy? Po co się w ogóle to wszystko zaczęło, po kiego ta ch.. bakteria powstała w oceanie. Przypadek? Bezsensowny przypadek? Żeglujemy przez wszechświat samotnie, nie po to by go zmieniać, wszechświat ma nas w d. Walczymy, zarabiamy i nagle ciach... pęka nić. NIC nie zostaje. To bardzo przygnębiające. O ileż łatwiej przyjąć, że KTOŚ ma plan. Że ma to sens. Zrobię od A do B bo tyle do mnie należy. Jak w pracy. Uczciwie, rzetelnie wypełnię polecenia, nawet bezsensowne. I dostanę wypłatę gdzieś tam, kiedyś. A jak przy okazji zrobię karierę tutaj, to też fajnie. Pewnie moja kariera jest w planie Bożym. A mnie jest wygodnie. W części, bo z czegoś musiałem zrezygnować. Jak to w życiu... Są też osoby różnie upośledzone. Psychopaci. Osoby z defektami mózgu, które pozwalają im nie zadawać takich pytań. Im ma być dobrze tu i teraz. bardzo dobrze. I ci słabsi..." chcę zabić ale na pewno to podoba się Bogu" . Chcę i tylko to się liczy, ale musi być wytłumaczenie zewnętrzne. Ogromna różnorodność zachowań. Ale to już poza trzonem religijnym ;) Czy wiara bez kościoła przetrwa? Wiadomo? Nie wiadomo? Spróbujmy znaleźć coś co trwa w umysłach bez wsparcia instytucjonalnego czy też grupy. : A przecież to proste. LĘK. Nie strach. Stach służy dyscyplinowaniu wiernych, strach przed karą, wykluczeniem ze wspólnoty, sąsiadem. Ale lęk. Obezwładniający lęk egzystencjalny. Ludzie starają się nie myśleć ale to tkwi... Uciekają przed nim w to, co jest im dostępne. Jedni w naukę, inni w religię. A jeszcze inni wątpią we wszystko i ćpają, piją. Po co istniejemy? Po co się w ogóle to wszystko zaczęło, po kiego ta ch.. bakteria powstała w oceanie. Przypadek? Bezsensowny przypadek? Żeglujemy przez wszechświat samotnie, nie po to by go zmieniać, wszechświat ma nas w d. Walczymy, zarabiamy i nagle ciach... pęka nić. NIC nie zostaje. To bardzo przygnębiające. O ileż łatwiej przyjąć, że KTOŚ ma plan. Że ma to sens. Zrobię od A do B bo tyle do mnie należy. Jak w pracy. Uczciwie, rzetelnie wypełnię polecenia, nawet bezsensowne. I dostanę wypłatę gdzieś tam, kiedyś. A jak przy okazji zrobię karierę tutaj, to też fajnie. Pewnie moja kariera jest w planie Bożym. A mnie jest wygodnie. W części, bo z czegoś musiałem zrezygnować. Jak to w życiu... Lęk tworzy wiarę... Są też osoby różnie upośledzone. Psychopaci. Osoby z defektami mózgu, które pozwalają im nie zadawać takich pytań. Im ma być dobrze tu i teraz. bardzo dobrze. I zorganizowanie instytucjonalne musi trzymać ich w ryzach. Żeby ich "dobrze" nie szkodziło innym. Pytanie- skąd, kto nam dał lęk??? :D A jak się nie ma lęku ani wiary, jednocześnie postępuje się jako tako? No powiedzmy stosuje się przykazania, ale z innych, irracjonalnych powodów (irracjonalnych w odniesieniu do wiary i "lęku" )? Przy okazji nie jest się też upośledzonym (to musisz przyjąć na wiarę;)) Mówią mi, że to przyjdzie. Wiara albo lęk...Czekam więc. Cierpliwie już 60 lat czekam... A jeszcze inni wątpią we wszystko i ćpają, piją. koleżanka się chyba zagalopowała. dlaczego taka insynuacja? A jak się nie ma lęku ani wiary, jednocześnie postępuje się jako tako? No powiedzmy stosuje się przykazania, ale z innych, irracjonalnych powodów (irracjonalnych w odniesieniu do wiary i "lęku" )? .. Przykazania to są normy narzucone przez społeczeństwo, wynikające z konieczności utrzymania stosunków międzyludzkich na akceptowalnym poziomie między egoizmem a altruizmem. Dylemat więźnia się kłania. Wiara może być jedynie jednym z uzasadnień dla ich stosowania. Nie masz lęku, nie masz wiary. W brak lęku wątpię, każdy gdzieś go ma, większość o nim nie myśli. Ale każdy ma jakiś wypełniacz pustki. Pieniądze, nauka, poświęcenie dla rodziny... nawet hobby intensywnie stosowane. Po prostu w nawale zajęć jeszcze nie zadajesz pewnych pytań ;) SAVAGE Piszę o tych, którzy pytania zadali i nie umieli wytrzymać braku odpowiedzi. Czasem nawet wielkie umysły tego świata. jeżeli ktoś nie pyta, to nie ma problemu a ćpać może po prostu z niskich pobudek - żeby było mu dobrze tu i teraz. To inna grupa :rolleyes: Eee tam ...stracha raz po raz to ma każdy. Lęk godny wiary w Boga to coś zupełnie innego. A i z tymi wypełniaczami pustki trudno się zgodzić...Bo nie o taką pustkę przecież chodzi. A i z tymi wypełniaczami pustki trudno się zgodzić...Bo nie o taką pustkę przecież chodzi. Tak myślisz? To stań i zapytaj PO CO. Uczciwie. Ja się czasem pytam - po co się uczę. "Robię" kolejne stopnie zawodowe, naukowe i co tam jeszcze. Żeby mieć kasę? E tam, i bez tego można mieć lub nie. Dla przyjemności? No, można się uczyć ale nie koniecznie takich bzdur, jakie są potrzebne do zdania egzaminów. Dla rozwoju umysłu? Oczywiście. Ale patrz wyżej. Co zostaje? Wypełniacz. terminy, do których trzeba zdążyć, zorganizowanie życia pod coś. Brak czasu na pytania, paradoksalnie. Źle wybrałam. Nauka dyscyplinuje umysł. Pytania cisną się same :D.. Inne wypełniacze byłyby lepsze. Np kolejny samochód. Lepszy dom. Lepsza żona. No, mąż... setne buty... pięćdziesiąta nieużywana torebka....zdrowa żywność.... zdrowe życie... sport... impreza alkoholowa co tydzień... milion na koncie.. władza.. o! władza wciąga, doskonale wypełnia czas ;) Lęk jest dobrym wierzą,chodzą do kościoła ,chociaż ich wiara jest na wszelki wiadomo jak to jest? OTO TAJEMNICA (w kościele dodadzą: WIARY). Ewa. Ja się codziennie zastanawiam PO CO?! I co? I nic...Anie mię strach nie oblatuje, ani na najbliższą msze nie ciągnie, ani pójść coś zwędzić, ani komu w łeb dać. Wódka stoi od pól roku i ubywa z niej marnie...Jedno piwko na wygrany secik, czasem zamiennie lampka czerwonego Bordeaux... Nie żebym był nygus, czy jaki abnegat. Ambicji mam sporo, jestem kreatywny.... Nie szukam innego lepszego życia. To przyjmuję jak leci. Tak jest, tak ma być i basta...W dupie mam czy pada deszcz, czy świeci słonce. Lubie fajną pogodę, ale mam też trawnik do podlewania...;) Lęk jest dobrym wierzą,chodzą do kościoła ,chociaż ich wiara jest na wszelki wiadomo jak to jest? To nie jest wiara. To jest NIC. To nie jest wiara. To jest NIC. Zgadzam tak proboszcz mówił mi,że woli 3 prawdziwych wiernych niż setkę udających. To w takim razie wielki człowiek. Gotów zadowolić się trzema datkami na tacę.... To w takim razie wielki człowiek. Gotów zadowolić się trzema datkami na tacę.... Wszystko sprowadzasz do kasy? Wiesz że nie. Chyba, że nie śledzisz wątku. Zgadzam tak proboszcz mówił mi,że woli 3 prawdziwych wiernych niż setkę czym, wg niego różnią się jedni od drugich? A czym, wg niego różnią się jedni od drugich? Jedni są wizją, drudzy istnieją naprawdę. Jedni są wizją, ...Chyba pobożnym życzeniem. :) Greengaz21-09-2014, 20:21Brak strachu, czy lęku? Może wiernym przydałoby się więcej joggingu? Może wiernym przydałoby się więcej joggingu? Niewiernym też. Chef Paul22-09-2014, 02:18Wszelakich lęków i wiar jakichkolwiek wyzbyłem się całkowicie lat gdzieś około siedmiu :( Dziś jestem: abnegatem z defektem mózgu, ćpunem i alkoholikiem (pustkę swą wypełniając jaraniem gandzi, za kołnierz nie wylewając) ... ot taka bakteria ze mnie, (pantofelek rzekłbym) ... tylko gdzieś mnie uwiera skrzeczące we mnie pytanie: na chuj być przyzwoitym ? ... no po kiego ? Że też takie durne myśli hodujesz w głowie... Wszelakich lęków i wiar jakichkolwiek wyzbyłem się całkowicie lat gdzieś około siedmiu :( Dziś jestem: abnegatem z defektem mózgu, ćpunem i alkoholikiem (pustkę swą wypełniając jaraniem gandzi, za kołnierz nie wylewając) ... ot taka bakteria ze mnie, (pantofelek rzekłbym) ... tylko gdzieś mnie uwiera skrzeczące we mnie pytanie: na chuj być przyzwoitym ? ... no po kiego ?Wszelkie badania wskazują na to, że bycie grzecznym, uczynnym, pomocnym, szlachetnym itp wcale nie gwarantują szacunku i podziwu innych. Co więcej, dużo lepiej w życiu mają skurwysyny. Bycie chrześcijaninem gwarantuje stresy, wrzody na żołądku i upadek finansowy. Nasuwa się analogia do komunizmu. Założenia słuszne, tylko jak to w głowach zaimplementować. Stąd może ten "wspaniały" wynalazek jakim jest spowiedź. Umożliwia bycie wierzącym, jak i postępowanie gwarantujące sukces życiowy. Taki rozkrok umysłowy. Pitolicie obywatele. Nie wierzę wam. W czym ma niby lepiej skurwysyn? To że czerpie energię (być może korzyści jakieś także...) z bycia skurwysynem nie stawia go w ani trochę lepszej sytuacji od mojej.... ...W czym ma niby lepiej skurwysyn?... Nie ma skrupułów, nie ma dylematów. W efekcie liczą się z nim bardziej. Z jednym wyjątkiem. W biznesie, ale opartym o czyste zasady kapitalizmu to może być taktyka samobójcza. Są już na szczęście u nas dziedziny w której zaufanie do kontrahenta jest kluczowe. Pole do popisu dla chrześcijanina. :) Nie ma skrupułów, nie ma dylematów. W efekcie liczą się z nim bardziej. Z jednym wyjątkiem. W biznesie, ale opartym o czyste zasady kapitalizmu to może być taktyka samobójcza. Są już na szczęście u nas dziedziny w której zaufanie do kontrahenta jest kluczowe. Pole do popisu dla chrześcijanina. :) Czyli jest zwierzakiem, bo nie ma skrupułów i dylematów...I to ma być powód bym mu zazdraszczał?!;) W biznesie coraz popularniejszy networking, będzie spychać zwierzaki na margines. Oczywiście nie od razu i nie do końca, ale czasy całkowitej bezkarności oszołomów muszą odejść w niebyt... Pepeg z Gumy22-09-2014, 11:28Czyli jest zwierzakiem, bo nie ma skrupułów i dylematów...I to ma być powód bym mu zazdraszczał?!;) W biznesie coraz popularniejszy networking, będzie spychać zwierzaki na margines. Oczywiście nie od razu i nie do końca, ale czasy całkowitej bezkarności oszołomów muszą odejść w niebyt... :lol2:A już przez chwilę miałem wrażenie, że i u Ciebie wraz z wiekiem wzrasta popyt na wszelkiej maści święty spokój. :lol2:A już przez chwilę miałem wrażenie, że i u Ciebie wraz z wiekiem wzrasta popyt na wszelkiej maści święty spokój. ZUS przysłał mi ostatnio wynik moich możliwości emerytalnych (całki żywot coś im płaciłem, czasem niemało...). Jakbym chciał tera emeryturki, dostawałbym od nich co miesiąc 283 zł . Tak wiec, tym samym spokój, to ja sobie mogę w tyłek wsadzić:D Zanim pójdziesz na emeryturę, GUS co jaki czas podnosi średnie dalsze trwania życia.. wtedy dostaniesz jeszcze mniej emeryturki. :( Pepeg z Gumy22-09-2014, 12:59ZUS przysłał mi ostatnio wynik moich możliwości emerytalnych (całki żywot coś im płaciłem, czasem niemało...). Jakbym chciał tera emeryturki, dostawałbym od nich co miesiąc 283 zł . Tak wiec, tym samym spokój, to ja sobie mogę w tyłek wsadzić:D :rotfl: Twoje dwuznaczne poczucie humoru jest tu wyjątkowo bezcenne, jednak stoi dosyć mocno w opozycji do wyważonego, aczkolwiek mimo wszystko stoickiego światopoglądu. W biznesie coraz popularniejszy networking, będzie spychać zwierzaki na margines. Oczywiście nie od razu i nie do końca, ale czasy całkowitej bezkarności oszołomów muszą odejść w niebyt... Ech, cosik mię się widzi, że planujesz kabaret utworzyć i tak się przygotowujesz... coś Ci zapodam na deser Ech, cosik mię się widzi, że planujesz kabaret utworzyć i tak się przygotowujesz... coś Ci zapodam na deser A nie mówiłem?! 1% waryjatów pcha ten wózek... Mirek_Lewandowski22-09-2014, 20:31Wszelakich lęków i wiar jakichkolwiek wyzbyłem się całkowicie lat gdzieś około siedmiu :( Dziś jestem: abnegatem z defektem mózgu, ćpunem i alkoholikiem (pustkę swą wypełniając jaraniem gandzi, za kołnierz nie wylewając) ... ot taka bakteria ze mnie, (pantofelek rzekłbym) ... tylko gdzieś mnie uwiera skrzeczące we mnie pytanie: na chuj być przyzwoitym ? ... no po kiego ? Ech... przyszło mi w niedzielę wysłuchać kazania.:rolleyes: I się dowiedziałem. Otóż księżulek dywagował, czemu porządni ludzie młodo umierają, a niejeden łobuz żyje do lat wielu na utrapienie innych. I doszedł do wniosku, że tak jest, bo Bóg daje mu czas, aby się opamiętał i poprawił!:lol2: Ech... przyszło mi w niedzielę wysłuchać kazania.:rolleyes: I się dowiedziałem. Otóż księżulek dywagował, czemu porządni ludzie młodo umierają, a niejeden łobuz żyje do lat wielu na utrapienie innych. I doszedł do wniosku, że tak jest, bo Bóg daje mu czas, aby się opamiętał i poprawił!:lol2:Łał! No i wszystko jasne. Chef Paul22-09-2014, 21:30Ech... przyszło mi w niedzielę wysłuchać kazania.:rolleyes: I się dowiedziałem. Otóż księżulek dywagował, czemu porządni ludzie młodo umierają, a niejeden łobuz żyje do lat wielu na utrapienie innych. I doszedł do wniosku, że tak jest, bo Bóg daje mu czas, aby się opamiętał i poprawił!:lol2: w takim razie będę żył wiecznie :) ;) Ech... przyszło mi w niedzielę wysłuchać kazania.:rolleyes: I się dowiedziałem. Otóż księżulek dywagował, czemu porządni ludzie młodo umierają, a niejeden łobuz żyje do lat wielu na utrapienie innych. I doszedł do wniosku, że tak jest, bo Bóg daje mu czas, aby się opamiętał i poprawił!:lol2: Niczym Jaruzelski! Jak mojej matuli powiedziałem, że Jaruzel się wyspowiadał i przyjął komunię przed śmiercią, więc pójdzie do nieba, to się złapała za głowę i powiedziała, że ona do takiego nieba nie chce! Że mam jej znaleźć inne i koniec! No i mam problem... Chef Paul22-09-2014, 22:09Niczym Jaruzelski! Jak mojej matuli powiedziałem, że Jaruzel się wyspowiadał i przyjął komunię przed śmiercią, więc pójdzie do nieba, to się złapała za głowę i powiedziała, że ona do takiego nieba nie chce! Że mam jej znaleźć inne i koniec! No i mam problem... coś tam Stasiu wyszukasz :) ... dla uspokojenia Mamy, zawsze możesz Jej powiedzieć, że poszedł do specjalnej izolatki ;) tylko dla wojskowych :) Pepeg z Gumy22-09-2014, 23:02coś tam Stasiu wyszukasz :) ... dla uspokojenia Mamy, zawsze możesz Jej powiedzieć, że poszedł do specjalnej izolatki ;) tylko dla wojskowych :) Taa! Zwłaszcza ,że tylko Bóg skruszonym grzesznikom ponoć wybacza, katolik - przenigdy. Im większe cierpienie grzesznika, tym jego dusza więcej słodyczy zażywa. Mnie zaś jednako zawsze bawił religijny relatywizm wyznaniowy. Mnie jednak żal nieco, iż dla chrześcijan nie starczyło już dziewic w raju... Greengaz23-09-2014, 05:38Z dziewicami to ponoć błąd tłumaczenia. Chodziło o winne grona czekające w raju. Gdyby nie ten błąd, nie byłoby tylu terrorystów-samobójców. Cholera wie co kogo tam czeka. Mnie jednak żal nieco, iż dla chrześcijan nie starczyło już dziewic w raju...A skąd wiesz? Ulegasz wrogiej propagandzie. :) Mirek_Lewandowski29-09-2014, 06:41 Nie narzekajcie... w Gliwicach można steki w piątek jeść... Pepeg z Gumy29-09-2014, 07:28A skąd wiesz? Ulegasz wrogiej propagandzie. :) To nie propaganda. Dziś prawdziwych dziewic już nie ma. Swoją drogą, zastanawiająca jest ta muzułmańska potrzeba mnogiej defloracji. Pepeg z Gumy29-09-2014, 07:30 ( Fkat%2C1342%2Ctitle%2CGliwicki-proboszcz-udzielil-dyspensy-na-mieso-z-konkretnego-sklepu%2Cwid%2C16917756% Nie narzekajcie... w Gliwicach można steki w piątek jeść... Rozczarowałem się, bo co prawda można ale tylko z koszernych masarni. A jest gdzies wyszczegolnione ze te "dziewice" to kobiety? Moze to stado... meee.... meee....:rolleyes::D:D:D Trafiasz, szczęśliwy do raju a tam prowadzą cię na łąkę. Masz używaj ile wlezie. :) Mirek_Lewandowski29-09-2014, 09:55I nie ma obrońców zwierząt?:jawdrop: I nie ma obrońców zwierząt?:jawdrop: Niby przed czym je bronić? Toż to sama, czysta rozkosz znaleźć się pod wiernym wojownikiem Allaha! Mirek_Lewandowski29-09-2014, 12:20No przecież kobieta od zwierzęcia się różni! A wiecie dlaczego Ci wojownicy najczesciej "korzystaja" stojac z "ofiara" nad przepascia? Po takim zaszczycie nie moze już z nikim kopulować, więc musi zginąć. No nie... az tak okrutni nie sa... i nie maja ich na " one night stand", ale stojac nad przepascia jest to jedyny moment kiedy "sie odpycha"..., pewnie daje zludne wrazenie "chetnej":rolleyes: Ejże... chyba nie czytałeś o niedawnej wypowiedzi jednego z ważnych imamów. Stwierdził on mianowicie, że ichniejszy wierny muzułmanin, w przypadku braku kobiety pod ręką, może sobie ulżyć z owcą albo kozą, ale przecież to stworzonko nie może być wtedy już "użytkowane" przez kogoś innego, więc po zakończonym okresie "użytkowania" musi zostać unicestwione. A kilka razy przez tego samego? Wyglądało na to, że tak... :) Zdun Darek B05-10-2014, 17:52Zgadzam tak proboszcz mówił mi,że woli 3 prawdziwych wiernych niż setkę udających. Taak ?? A mówili że większa radość z jednego nawróconego niż 100 wiernych ... O jakich udających piszesz ?? Pepeg z Gumy06-10-2014, 07:50A kilka razy przez tego samego? A czemu nie, skoro bez pamięci się zakocha ze wzajemnością a i owiecka będzie dobra w te klocki? Bardzo mnie cieszy , że chociaż Hyde Park jest otwarty na dyskusje w tematach uważanych przez katolików za tabu. Luluś Hartman i minister Fuszera tak ładnie zostali wpisani przez chrześcijan w walkę propagandową o stołki samorządowe, że strach pomyśleć czy na niektóre tematy niebawem nie trzeba będzie mieć (ogólnie pojętej) zgody społecznej. Czy na indeksie ksiąg zakazanych chrześcijan znajduje się już Sofokles, Eurypides, że zboczeńca Wagnera nie wspomnę? Czy na indeksie ksiąg zakazanych chrześcijan znajduje się już Sofokles, Eurypides, że zboczeńca Wagnera nie wspomnę? Ty nie sięgaj tak daleko, bo wg mnie, zagrożona jest np. Lokomotywa, Tuwima. Tać to czyste porno! Stoi sapie dyszy i dmucha, żar z rozgrzanego jej brzucha bucha... Greengaz06-10-2014, 08:37Byloby to tylko śmieszne, gdyby nie tak blisko rzeczywistości. Pepeg z Gumy06-10-2014, 09:00Ty nie sięgaj tak daleko, bo wg mnie, zagrożona jest np. Lokomotywa, Tuwima. Tać to czyste porno! Stoi sapie dyszy i dmucha, żar z rozgrzanego jej brzucha bucha... To dosyć smutne, ale i ja uważam ,że w środowisku tzw. polskiego katolicyzmu zagrożeniem może być nawet książka telefoniczna. No i zapomniałeś, że Tuwim był Żydem. Jedyny przykład cenzurowania Tuwima jaki znam nie jest dziełem katolików, ale lewicowych postępaków. Pojawiły się w sprzedaży nowe wersje "Murzynka Bambo", w której wycięli fragment o wchodzeniu na drzewo. Oryginał i wersja po postępowej cenzurze Ale bójta się dalej katolików. Porażka, żeby takie "klasyki" cenzurować? Niby mamy XXI wiek, a ja coraz częściej czuję się jak w orwellowskim 84'...:bash: Jedyny przykład cenzurowania Tuwima jaki znam nie jest dziełem katolików, ale lewicowych postępaków. Pojawiły się w sprzedaży nowe wersje "Murzynka Bambo", w której wycięli fragment o wchodzeniu na drzewo. Znaczy, w przeciwieństwie do mnie, nie łazili po drzewach. Głupki, nie wiedzą co dla dzieci dobre... Pepeg z Gumy06-10-2014, 10:11Ale bójta się dalej katolików. Po za stwierdzeniem faktu ,że nikt tu nie przejawia strachu, jestem porażony taką siłą argumentu. Wklej coś jeszcze. Może jakieś ocenzurowane fragmenty Biblii dla równowagi ? :lol2: :P:P:P Tą emotke koniecznie trzeba ocenzurować.... Pepeg z Gumy09-10-2014, 09:00:P:P:P Tą emotke koniecznie trzeba ocenzurować.... To podobnie jak nowy elementarz. A takie logo widzieliście? To symbol Catholic Church's Archdiocesan Youth Commission od 1973 roku. Tu są jeszcze lepsze A to polski akcent Firma Mont - Sat z Jeleniej Góry. A takie logo widzieliście? To symbol Catholic Church's Archdiocesan Youth Commission od 1973 roku. ( l%2Fpieniadz%2F56%2C136156%2C16781361%2CCzy_zle_lo go_moze_ k) Tu są jeszcze lepsze Przynajmniej szczerze... Powered by vBulletin™ Version Copyright © 2022 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved. Spolszczenie: - Polski support vBulletin
Kościoły ewangelikalne są Kościołami wolnymi, lecz od ogółu Kościołów wolnych różni ich praktykowanie religijności ewangelikalnej . Większość Kościołów ewangelikalnych należy do Aliansów Ewangelikalnych w poszczególnych krajach. W Polsce do najstarszych i największych Kościołów ewangelikalnych należą:

{"type":"film","id":124613,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Kod+da+Vinci-2006-124613/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Kod da Vinci 2006-05-19 23:07:12 i to nie chodzi o te całe teorie na temat żony i dzieci, ale o to że kwestoinowało się boskość Jezusa Chrystusa! Kim jest ten cały Dan Brown, nauczyciel amerykańskich nastolatków, aby negować naszą wiarę? Film dobry dla właśnie amerykańskich gówniarzy, nie dla ludzi rozumnych! annazc "W tym zdaniu jest błąd logiczny- jeżeli należysz do KK i piszesz to zdanie, to tym samym dajesz dowód, że KK nie poropaguje TYLKO ciemnoty- jest przynajmniej jedna osoba, która propaguje jasność-ty."Pisząc o kościele mam na myśli instytucję, nie ogół wiernych. A ona jaka jest, wszyscy widzą. Poza tym, ja już prawdopodobne niedługo będe cokolwiek swoją osobą popierał czy propagował. "To naprawdę dziwne, że pozostajesz tak niewzruszony w stosunku do fikcji obracającej w puch dogmaty Twojej wiary, ale z powodu zachowania LUDZI potrafisz wyrzec się ciała i krwi swojego Boga."Nigdzie nie napisałem, że wyrzeknę się wiary. Wierzyć w Boga można też nie będąc katolikiem, ani nawet chrześcijanienm. Nie jestem w ogóle zwolennikiem silnego zinstytucjonalizowania wiary, mnożenia zakazów, nakazów i interpretacji wiary przez ludzi. Hierarchowie, a więc ludzie, ustalają sobie coś, jakieś prawa swojej instytucji i wszyscy wierzący mają to przyjąć, że to wola boża lub coś podobnego. Nie zgadzam się z czymś takim - robię, mówię i myślę wiele rzeczy, które pewnie według kościoła sa grzeszne, plugawe i w ogóle czynią ze mnie bezbożnika, ale ja mam przekonanie, że żyję w zgodzie ze sobą i z Bogiem. A tym bardziej nie będą mi narzucać swoich poglądów ludzie, którzy nie cieszą się moim szacunkeim i co do religijności których mam poważne wątpliwości. A ta wielce obrazoburcza fikcja w żaden sposób niczego w puch nie obraca. Po prostu jest, a co z nią zrobią ludzie, jak do niej podejdą i jak ją ocenią - to dopiero może sprawić, że wywrze ona jakiś skutek. A to już zupełnie inna sprawa."Czy do tych "grzechów" doliczasz takze swoje pzrewinienia?? Bo musze cię uswiadomić, ze dopóki jesteś w KK to obciażasz go tak samo jak i duchowni."Póki wciąż jestem w kościele - tak, uznaję, że kościół uważa pewne moje postępki za grzech i w tym sensie obciążam go nimi. Ale widzisz, właśnie dlatego jestem blisko zerwania z kościołem, bo ja nie uważam za grzech wielu rzeczy, z których teoretycznie mam obowiązek się spowiadać. Nie mam zamiaru obwiniać się i potępiać za coś, co uważam za dobre. A co do grzechów duchownych - jako Ci, którzy roszczą sobie prawo do osądzania nas i mówienia nam co jest dobre a co złe, powinni świecić przykładem a robią dokładnie coś odwrotnego."I jeżeli z wolnej woli jest w kościele to znaczy, że z wolnej woli pzryjmuje autorytet duchownych. Proste?"Tak, proste. Dlatego, żeby wszystko było ok, myślę poważnie nad wypisaniem się. Bo dla mnie duchowni katoliccy (a raczej ich większość)nie są autorytetem. I żeby było jasne - z wolnej woli się w kościele nie znalazlem, tylko mnie ochrzczono jak robiłem w pieluchy i nie mogłem zaprotestować. Dwight_ "Nigdzie nie napisałem, że wyrzeknę się wiary. Wierzyć w Boga można też nie będąc katolikiem, ani nawet chrześcijanienm." A ja nigdzie nie napisałam, ze sie jej wyrzekasz, kotku. Napisałam tylko, ze wyrzekasz się CIAŁA I KRWI BOGA. "A ta wielce obrazoburcza fikcja w żaden sposób niczego w puch nie obraca. Po prostu jest, a co z nią zrobią ludzie, jak do niej podejdą i jak ją ocenią - to dopiero może sprawić, że wywrze ona jakiś skutek. "W pewnym sensie masz rację- nie można napisac, że winą ksiązki jest, że odwraca ludzi od wiary, bo to czy się odwrócą czy nie to już ich wybór. Ale niezależnie od tego wyboru książka ta KWESTIONUJE dogmaty."Póki wciąż jestem w kościele - tak, uznaję, że kościół uważa pewne moje postępki za grzech i w tym sensie obciążam go nimi."Ale ja Cię wcale o to nie pytam. NIe pytam cię o grzechy, które KOŚCIÓŁ uważa za grzech. "A co do grzechów duchownych - jako Ci, którzy roszczą sobie prawo do osądzania nas i mówienia nam co jest dobre a co złe, powinni świecić przykładem a robią dokładnie coś odwrotnego."Duchowni nie roszczą sobie prawa do osądzania nikogo. ("nie sądźcie abyście nie byli sadzeni"). Ideałem KOścioła jest w sytuacja, w której duchowni POWTARZAJĄ PO JEZUSIE co jest dobre a co złe. Jednak ludzie są tylko ludźmi i popełniają błędy. To jednak, że nie zawsze realny KOściół dorównuje idei KOścioła Chrystusowego nie kwestionuje jego ważności, prawdziwości i konieczności trwania w nim. CZyżbyś sądził, ze KOściół tworzony pzrez ludzi ma szanse być idealny???"Bo dla mnie duchowni katoliccy (a raczej ich większość)nie są autorytetem."Och, źle się wyraziłam. Dla mnie większoś duchownych również nie jest autorytetem. Autrytetem w spawach wiary jest KOściół, a duchowni ( w sprawach wairy) POWINNI być "ustami KOścioła". I kiedy nimi są, to powinni być autorytetem dla wiernych.. annazc "A ja nigdzie nie napisałam, ze sie jej wyrzekasz, kotku. Napisałam tylko, ze wyrzekasz się CIAŁA I KRWI BOGA."A możesz mi wyjaśnić w jaki sposób? "W pewnym sensie masz rację- nie można napisac, że winą ksiązki jest, że odwraca ludzi od wiary, bo to czy się odwrócą czy nie to już ich wybór. Ale niezależnie od tego wyboru książka ta KWESTIONUJE dogmaty."No i co z tego? Może sobie kwestionować, jak chce. Nie mam zamiaru prowadzić krucjat przeciwko tym, którzy uważają inaczej, bo to nijak w moją wiarę nie uderza."Ale ja Cię wcale o to nie pytam. NIe pytam cię o grzechy, które KOŚCIÓŁ uważa za grzech"A o jakie? Innych raczej na sumieniu nie mam..."Duchowni nie roszczą sobie prawa do osądzania nikogo. ("nie sądźcie abyście nie byli sadzeni"). Ideałem KOścioła jest w sytuacja, w której duchowni POWTARZAJĄ PO JEZUSIE co jest dobre a co złe. Jednak ludzie są tylko ludźmi i popełniają błędy. To jednak, że nie zawsze realny KOściół dorównuje idei KOścioła Chrystusowego nie kwestionuje jego ważności, prawdziwości i konieczności trwania w nim. CZyżbyś sądził, ze KOściół tworzony pzrez ludzi ma szanse być idealny???"Nie, nie sądzę tak i dlatego moim ideałem wiary jest taka, która pozostaje między mną a Bogiem, bo każda forma pośredniczenia przez ludzi wypacza taki kontakt. A fakt, że kościól realny nie dorównuje kościołowi Chrystusa właśnie bardzo kwestionuje jego sens. A przynajmniej kwestionuje tak mocny jego wpływ na wierzących, tak silne zinstytucjonalizowanie religii."Autrytetem w spawach wiary jest KOściół, a duchowni ( w sprawach wairy) POWINNI być "ustami KOścioła". I kiedy nimi są, to powinni być autorytetem dla wiernych.."Racja, kiedy nimi są, ale są bardzo rzadko. Bo owymi "ustami kościoła" nie powinni być tylko przez nauczanie, ale przez dawanie świadectwa swoim postępowaniem. A z tym jest kiepsko. Dwight_ "A możesz mi wyjaśnić w jaki sposób?"Odchodząc z kościoła, w którym te "specjały" są udzielane."A o jakie? Innych raczej na sumieniu nie mam... "Heeej no teraz pzreszedłeś sam siebie. Przecież sam mówisz, że masz inne pojęcie na temat grzechu niż kościół. Ja np. nie uważam aby moje nieuznawanie kultu świętych było grzechem. Nie spowiadam się z tego i gdyby ktoś mnie zapytał, jakie grzechu "dodaję" do bagażu kościoła, nie wymieniłabym tego. A ty nie potrafisz posługiwać się SWOIM wyczuciem gzrechu?"Nie, nie sądzę tak i dlatego moim ideałem wiary jest taka, która pozostaje między mną a Bogiem, bo każda forma pośredniczenia przez ludzi wypacza taki kontakt. "Myślisz, że ty sam, jako osoba grzeszna, tego kontaktu nie wypaczasz? Albo zgodzimy się, że zawsze nasz kontak z Bogiem jest nieidealny albo nie mamy o czym gadać."A fakt, że kościól realny nie dorównuje kościołowi Chrystusa właśnie bardzo kwestionuje jego sens."Możesz to ajkoś aurgumentować? Przecież Jezus zakładając KOściół musiał wiedzieć (bo znał ludzi) że zawsze będą w nim grzechy i gzreszki. A mimo to założył go."Bo owymi "ustami kościoła" nie powinni być tylko przez nauczanie, ale przez dawanie świadectwa swoim postępowaniem. "Buhahahahahahahahaha. Lekarz ma leczyć, a nie być okazem zdrowia. Jezeli od ksieży wymagamy, żeby byli wzorem to TEGO SAMEGO musimy wymagać od samych siebie annazc "Odchodząc z kościoła, w którym te "specjały" są udzielane."Cóż, jeśli zrezygnuję w ogóle, to będę się widocznie musiał z tym pogodzić. "Heeej no teraz pzreszedłeś sam siebie. Przecież sam mówisz, że masz inne pojęcie na temat grzechu niż kościół. (...) A ty nie potrafisz posługiwać się SWOIM wyczuciem gzrechu?"Potrafię, ale za bardzo wiem, czego ode mnie wymagasz. Czy popełnianie którychś z siedmiu grzechów głównych to satysfakcjonująca odpowiedź? Nie żyję w "czystości" i łamię zakazy i nakazy kościoła w tej kwestii. I jakoś nie mam poczucia, że popełniam przeciwko komukolwiek jakiś tym - napiszę ogólnikowo - mam inny światopgląd na temat różnych rzeczy, które kościół też odsądza od czci i wiary, ale póki co osobiście do tego ręki nie przykładam, choć nie wiem czy kiedyś to nie nastąpi w ten czy inny sposób (np. głosując za czymś)."Ja np. nie uważam aby moje nieuznawanie kultu świętych było grzechem. Nie spowiadam się z tego i gdyby ktoś mnie zapytał, jakie grzechu "dodaję" do bagażu kościoła, nie wymieniłabym tego."A wolno spytać, czy gdyby ksiądz na spowiedzi uznał za stosowne się dopytać akurat o to i stwierdziłby, że to grzech i masz się dziecko pokajać, to co byś zrobiła?"Myślisz, że ty sam, jako osoba grzeszna, tego kontaktu nie wypaczasz? Albo zgodzimy się, że zawsze nasz kontak z Bogiem jest nieidealny albo nie mamy o czym gadać."Myślę, że im więcej pośredników, tym bardziej jest to kontakt wypaczony. "Możesz to ajkoś aurgumentować? Przecież Jezus zakładając KOściół musiał wiedzieć (bo znał ludzi) że zawsze będą w nim grzechy i gzreszki. A mimo to założył go."Ale nie uważam np. by to, czego dopuszczał się kościół w przeszłości, zasługiwało na rozgrzeszenie tylko z racji tego, że był kościołem i nie uważam też, żebym dziś widząc to co robi kościoł, musiał uznać konieczność jego istnienia, jego doniosłą misję i się mu podporzadkować. Wątpię też, by się to co robią ludzie kościoła podobało Bogu, choć sam ten kościół założył. Człowieka też stworzył, a potem zgładził tych w Sodomie i Gomorze, a innych potopił więc - jak widać - sam nie uznaje swojego dzieła za nietykalne. "Buhahahahahahahahaha. Lekarz ma leczyć, a nie być okazem zdrowia. Jezeli od ksieży wymagamy, żeby byli wzorem to TEGO SAMEGO musimy wymagać od samych siebie"A może inne porównanie, skoro tak je lubisz - jak nauczyciel w szkole może dziecko czegokolwiek nauczyć (i wymagać od niego potem wiedzy) jak sam nic nie wie? Ksiądz mieni się przewodnikiem duchowym i jeśli wymaga jakiegoś postępowania od innych, to nie może swoją osobą i swoim zachowaniem przeczyć temu, co stara się ludziom wpoić. Dwight_ "Cóż, jeśli zrezygnuję w ogóle, to będę się widocznie musiał z tym pogodzić. "Osobiście radziłabym Ci zmienić zamiar. Sam chyba widzisz, że "gra jest warta swieczki", a Bóg chyba nie lubi, gdy odrzuca się Jego dary. (znasz pzrypowiesć o talentach?)"Potrafię, ale za bardzo wiem, czego ode mnie wymagasz. Czy popełnianie którychś z siedmiu grzechów głównych to satysfakcjonująca odpowiedź? Nie żyję w "czystości" i łamię zakazy i nakazy kościoła w tej kwestii. I jakoś nie mam poczucia, że popełniam przeciwko komukolwiek jakiś występek. Poza tym - napiszę ogólnikowo - mam inny światopgląd na temat różnych rzeczy, które kościół też odsądza od czci i wiary, ale póki co osobiście do tego ręki nie przykładam, choć nie wiem czy kiedyś to nie nastąpi w ten czy inny sposób (np. głosując za czymś). "Ojej, człowieku. Ujeżdżasz po tym kosciele jak nie wiem... żeby go krytykować stosujesz swój system wartości. Dobrze. Póki co jednak ty również jestes w tym kościele wiec mógłbyś sie zastanowić równiez nad swoim postępowaniem, jeżeli tyle czasu zajmuje ci opieprzanie książy. To chyba będzie po chrześcijańsku, nie?"A wolno spytać, czy gdyby ksiądz na spowiedzi uznał za stosowne się dopytać akurat o to i stwierdziłby, że to grzech i masz się dziecko pokajać, to co byś zrobiła? "Oj, obawiam się, ze nie wolno spytać.:)Ksiądz nie stwierdziłby, że to grzech, tak poza tym....:)"Ale nie uważam np. by to, czego dopuszczał się kościół w przeszłości, zasługiwało na rozgrzeszenie tylko z racji tego, że był kościołem "MOże rozgrzeszanie zostaw Bogu, co?A tak poza tym, czy CIebie ktoś ocenia za postępki Bolesława Śmiałego?"nie uważam też, żebym dziś widząc to co robi kościoł, musiał uznać konieczność jego istnienia, jego doniosłą misję i się mu podporzadkować. "NIe podporzadkowujesz sie Kościołowi, tylko Jezusowi:Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie». Trzeba dużej odwagi żeby kłócić się Bogiem na temat słuszności Jego poczynań, nie?"A może inne porównanie, skoro tak je lubisz - jak nauczyciel w szkole może dziecko czegokolwiek nauczyć (i wymagać od niego potem wiedzy) jak sam nic nie wie? Ksiądz mieni się przewodnikiem duchowym i jeśli wymaga jakiegoś postępowania od innych, to nie może swoją osobą i swoim zachowaniem przeczyć temu, co stara się ludziom wpoić."To porównanie jest złe. Dziecku nie moze pzreszkadzać, że nauczyciel matematyki licząc w domu rachunki wali byk na byku. Ważne, by DOBRZE NAUCZYŁ SWOJEGO PODOPIECZNEGO. Może mylić się w prywatnym życiu i TO NIE ZMIENIA JEGO WARTOŚCI JAKO NAUCZYCIELA!!!"jak nauczyciel w szkole może dziecko czegokolwiek nauczyć (i wymagać od niego potem wiedzy) jak sam nic nie wie?"NAjpierw musisz udowodnić, ze księża nic nie wiedzą. BO to jest jakaś nowość. Jak na razie to byliśmy przy tezie, że wiedzą , ale sami się do tego nie stosują. annazc "Osobiście radziłabym Ci zmienić zamiar. Sam chyba widzisz, że "gra jest warta swieczki", a Bóg chyba nie lubi, gdy odrzuca się Jego dary. (znasz pzrypowiesć o talentach?)"Jeśli nie mogę przyjmować tego daru jednocześnie nie będąc związanym instytucją kościoła z ludźmi, z którymi w ważnych sprawach się nie zgadzam i których nie poważam, to trudno by mi było czuć się porządnym katolikiem. Albo przyjmujemy coś z dobrodziestwem inwentarza i przymykamy oczy na to, co nam się nie podoba, albo to co nam się nie podoba, nie podoba się tak bardzo, że nie bierzemy nic. Skoro według religii, do której należę, muszę przed przyjęciem komunii wyspowiadać się z rzeczy, których nie uważam za złe, skoro mam żałować czegoś, w co głęboko wierzę, że jest dobre i słuszne, to jest to dość niekomfortowa sytuacja, chyba przyznasz?"Ojej, człowieku. Ujeżdżasz po tym kosciele jak nie wiem... żeby go krytykować stosujesz swój system wartości. Dobrze. Póki co jednak ty również jestes w tym kościele wiec mógłbyś sie zastanowić równiez nad swoim postępowaniem, jeżeli tyle czasu zajmuje ci opieprzanie książy. To chyba będzie po chrześcijańsku, nie?"A jaki system wartości mam stosować? Póki co jestem i przyglądam się sobie, bez obaw i księży mam prawo opieprzać."Oj, obawiam się, ze nie wolno spytać.:)Ksiądz nie stwierdziłby, że to grzech, tak poza tym....:)"Oj, tego nie wiesz, czy by tak nie stwierdził. Różni są księża. Gdyby znalazł się taki, który nie chciałby dać Ci rozgrzeszenia, to ciekaw jestem co byś zrobiła. No ale spoko, nie dopytuję się, bo to sprawa twoja i twojego sumienia."MOże rozgrzeszanie zostaw Bogu, co? A tak poza tym, czy CIebie ktoś ocenia za postępki Bolesława Śmiałego?"Złe słowo - nie rozgrzeszać, a usprawiedliwiać, tak zwyczajnie po ludzku. A skoro sugerujesz, że dzisiejszy kościół nie ma z tamtym nic wspólnego, to czemu Jan Paweł II przepraszał za jego czyny?"Trzeba dużej odwagi żeby kłócić się Bogiem na temat słuszności Jego poczynań, nie?"Nie kłócę się, pokazuję tylko, że także o dziele bożym można dyskutowac i można oceniać ludzi, kościoł po swojemu. "To porównanie jest złe. Dziecku nie moze pzreszkadzać, że nauczyciel matematyki licząc w domu rachunki wali byk na byku."Nie wiem czy to jest dobry wzór do naśladowania. To tak jak ktoś mówi dziecku - rób to, nie rób tego, bo to jest be, a sam zachowuje się inaczej."NAjpierw musisz udowodnić, ze księża nic nie wiedzą. BO to jest jakaś nowość. Jak na razie to byliśmy przy tezie, że wiedzą , ale sami się do tego nie stosują."Nie wiem, czy to nie gorzej. Skoro wiedzą, że nie wolno, a traktują to tak niepoważnie, że zachowują się inaczej, to jak tu mieć do takiego szacunek w momencie gdy naucza? Dwight_ Jeśli nie mogę przyjmować tego daru jednocześnie nie będąc związanym instytucją kościoła z ludźmi, z którymi w ważnych sprawach się nie zgadzam i których nie poważam, to trudno by mi było czuć się porządnym katolikiem. Albo przyjmujemy coś z dobrodziestwem inwentarza i przymykamy oczy na to, co nam się nie podoba, albo to co nam się nie podoba, nie podoba się tak bardzo, że nie bierzemy nic. Skoro według religii, do której należę, muszę przed przyjęciem komunii wyspowiadać się z rzeczy, których nie uważam za złe, skoro mam żałować czegoś, w co głęboko wierzę, że jest dobre i słuszne, to jest to dość niekomfortowa sytuacja, chyba przyznasz? "Tak, przyznam. Bo uczciwość jest bardzo ważną rzeczą...:) "MOże rozgrzeszanie zostaw Bogu, co? A tak poza tym, czy CIebie ktoś ocenia za postępki Bolesława Śmiałego?" Złe słowo - nie rozgrzeszać, a usprawiedliwiać, tak zwyczajnie po ludzku. A skoro sugerujesz, że dzisiejszy kościół nie ma z tamtym nic wspólnego, to czemu Jan Paweł II przepraszał za jego czyny?"Nie sądzę, aby ten uczynek JPII miał jakiś większy sens. Raczej należy go rozumieć jako PRZYZNANIE (ale nie "przyznanie się") RACJI TYM, KTÓRZY PEWNE ELEMENTY W HISTORII KK UWAŻALI ZA ZŁE. Jakgdyby powiedzenie: tak, macie racje, przykro nam, ze coś takiego się zdarzyło. Ale nie będę tu stać twardo przy tej opini- ne jestem Janem Paweł II- nie uważam, że mam wyłączne prawo do interpretacji jego słów. W kazdym razie- ja bym nie przepraszała. " Nie kłócę się, pokazuję tylko, że także o dziele bożym można dyskutowac i można oceniać ludzi, kościoł po swojemu. "Można, ja robię to parę razy dziennie. Ale to nie zmienia faktu, że KK jest potrzebny. Pisząc, że kłócisz się, nie miałam na myśli tego, że krytykujesz (ja też to robię!) ale że odchodzisz." Nie wiem czy to jest dobry wzór do naśladowania. To tak jak ktoś mówi dziecku - rób to, nie rób tego, bo to jest be, a sam zachowuje się inaczej. "To jest nasza dola- jesteśmy gzreszni i nie będziemy idealni. Ale nie mozna powiedzieć, ze sa ludzie którzy nie mają parwa do nauczania o właściwym postępowaniu tylko dlatego, ze sami postepują źle."NAjpierw musisz udowodnić, ze księża nic nie wiedzą. BO to jest jakaś nowość. Jak na razie to byliśmy przy tezie, że wiedzą , ale sami się do tego nie stosują." Nie wiem, czy to nie gorzej. Skoro wiedzą, że nie wolno, a traktują to tak niepoważnie, że zachowują się inaczej, to jak tu mieć do takiego szacunek w momencie gdy naucza?"Ależ nikt ci nie każe szanować!!!(tzn. powinenes szanować jako człowieka). Musisz (jeżeli jesteś katolem) po prostu uznać, ze w sparwach wiary i moralności ten ktoś nie mówi OD SIEBIE tylko OD BOGA. annazc "Nie sądzę, aby ten uczynek JPII miał jakiś większy sens. Raczej należy go rozumieć jako PRZYZNANIE (ale nie "przyznanie się") RACJI TYM, KTÓRZY PEWNE ELEMENTY W HISTORII KK UWAŻALI ZA ZŁE. Jakgdyby powiedzenie: tak, macie racje, przykro nam, ze coś takiego się zdarzyło. Ale nie będę tu stać twardo przy tej opini- ne jestem Janem Paweł II- nie uważam, że mam wyłączne prawo do interpretacji jego słów. W kazdym razie- ja bym nie przepraszała."To zdanie o pewnych elementach, które coś tam... to chodzenie w kółko wokół powiedzenia wprost, że kościół ma na sumieniu zbrodnie. Ja też nie wiem co miał dokładnie JPII na myśli, ale sądzę, że miał odwagę przyznać właśnie to. "Można, ja robię to parę razy dziennie. Ale to nie zmienia faktu, że KK jest potrzebny. Pisząc, że kłócisz się, nie miałam na myśli tego, że krytykujesz (ja też to robię!) ale że odchodzisz."Po pierwsze - jeszcze nie odszedłem, po drugie - jeśli nawet odejdę z kk, to nie wykluczam że zwiażę się z protestantyzmem, który jest bliższy moim wyobrażeniom o religii, a po trzecie - jeśli w ogóle zrezygnuję z udziału w jakichkolwiek organizacjach religijnych, to nie przetanę wierzyć w Boga."To jest nasza dola- jesteśmy gzreszni i nie będziemy idealni. Ale nie mozna powiedzieć, ze sa ludzie którzy nie mają parwa do nauczania o właściwym postępowaniu tylko dlatego, ze sami postepują źle."Jakoś w przypadku kościoła jestem na to bardziej wyczulony, skoro są to ludzie, którzy przekazują nam słowo boże."Ależ nikt ci nie każe szanować!!!(tzn. powinenes szanować jako człowieka). Musisz (jeżeli jesteś katolem) po prostu uznać, ze w sparwach wiary i moralności ten ktoś nie mówi OD SIEBIE tylko OD BOGA."Wątpię by wszystkie ich wypowiedzi na temat moralności miały z nią cokolwiek wspólnego. Dwight_ "To zdanie o pewnych elementach, które coś tam... to chodzenie w kółko wokół powiedzenia wprost, że kościół ma na sumieniu zbrodnie. Ja też nie wiem co miał dokładnie JPII na myśli, ale sądzę, że miał odwagę przyznać właśnie to." instytucja starsza niż USA (chociaz Usa też) ma na swoim koncie orgromne zbrodnie. Nie ma wokół czego kręcić, to pod względem ilości zbrodni, to np. w porwównaniu z protestantami i tak KK wypada nieźle.(od razu mówię, że mi równiez blizej do protestantów, więc nie nie jestem stronnicza) annazc " instytucja starsza niż USA (chociaz Usa też) ma na swoim koncie orgromne zbrodnie. Nie ma wokół czego kręcić, to proste."Zgadzam się."Ale pod względem ilości zbrodni, to np. w porwównaniu z protestantami i tak KK wypada nieźle. (od razu mówię, że mi równiez blizej do protestantów, więc nie nie jestem stronnicza)"Zaciekawiłaś mnie. Myślałem, że to katolicy tępili protestantów, kogóż to więc tak mocno tępili ci drudzy skoro mają na sumieniu więcej zbrodni? I od razu zaznaczam, że pytam poważnie, bo zwyczajnie nie wiem i w moim pytaniu nie kryje się żaden niecny zamiar ;)I jeszcze jedno pytanie, też bez żadnych podtekstów. Mówisz, że bliżej ci do protestantów, gdzieś niżej zauważyłem, że napisałaś, że nie jesteś katoliczką. Mogę więc spytać jakiego jesteś wyznania? Tak ze zwykłej ciekawości :) Dwight_ No tak- zaczynając od tyłu. Mój ulubiony pisarz Lewis (ten od "Opowieści z Narni") sławny pisarz chzreścijański był anglikaninem. Jednak ksiażki które pisał miały być raczej wstępem do chrześcijaństwa ("Chrześcijaństwo po prostu", "Rozważania o chzreścijaństwie", "Cztery miłości" itd.).Ja sie zgadzam z każdym jego słowem..:) BYł to w ogóle człowiek szalenie inteligentny, super slyt pisania, taki błyskotliwy... w ogóle uwielbiam go...:)Ale on kwestie NIEZGODNOŚCI między poszczególnymi wyznaniami po prostu pomija. Pisał dla ateistów (sam uwierzył w wieku dorosłym) lub po prostu chrześcijan...:)Więc ja po prostu jestem chrześcijanką.....CO do zbrodni protestantów:1. Palenie na stosie czarownic- to właśnie domena protestanckich Niemiec i Anglii. LIczb dokładnych ci teraz nie podam (moge później) ale czarna legenda czarownic objęła ZUPEŁNIE NIESŁUSZNIE Inkwizycję!!!2. Ludność Ameryki Północnej- zauważmy, że w Południowej kolonizowanej pzrez katoli (Portugalczyków i Hiszpanów) ludnoś c autochtoniczna uchowała sie! Powstawały mieszane małzeństwa, nie istniały rezerwaty. Co innego na Północy- tam ludność praktycznie wytępino3. Krwawa Mary (królowa angielska) w rozpaczliwym akcie pzrywracania katolicyzmu spaliła na stosie ponad 200 później Elżbieta I- ponad 800 katoli. Dwight_ i jeszcze jedno, coś mi sie popsuło i za cholerę nie mogę Ci odpowiedzieć pod twoją wypowiedzią --24 maja 2006 16:15--- ale moja odpowiedź brzmi-tak.:) Dwight_ ((("Ależ nikt ci nie każe szanować!!!(tzn. powinenes szanować jako człowieka). Musisz (jeżeli jesteś katolem) po prostu uznać, ze w sparwach wiary i moralności ten ktoś nie mówi OD SIEBIE tylko OD BOGA." Wątpię by wszystkie ich wypowiedzi na temat moralności miały z nią cokolwiek wspólnego.)))Muszę coś jeszcze napisać....:) taka postawa wydaje mi się być UCZCIWA (jestem pzrewrażliwiona na tym punkcie). Jeżeli ktoś uwaza, że duchowni nie mówią prawdy o Bogu, to powienien po prostu odejśc z KOścioła i szukać parwdy gdzie moje posty dotyczyły innej postawy. Postawy nieuczciwej. Człowieka, który uważa się za katolika ale równocześnie twirdzi, ze KK nie moze mu doradzać np. w doborze lektur. Człowiek ten jest jak (porównanie :) ) pacjent, który z własnej woli idzie do lekarza po to, by później oburzonym głosem wołać- "co to za porządki! nie będzie mi jakiś palant w kitlu gadał, jak mam się odżywiać!" annazc "Muszę coś jeszcze napisać....:) taka postawa wydaje mi się być UCZCIWA (jestem pzrewrażliwiona na tym punkcie). Jeżeli ktoś uwaza, że duchowni nie mówią prawdy o Bogu, to powienien po prostu odejśc z KOścioła i szukać parwdy gdzie indziej."Dlatego piszę to co piszę. Oficjalanie wciąż jestem katolikiem, ale jak wspominałem, chyba już nie za długo... W sumie jestem dość blisko decyzji o wstąpieniu do protestantów. Bliższy niż calkowitemu zerwaniu z religią. Ale tak czy inaczej to poważna decyzja i jeszcze nie zdecydowałem się na żaden krok. Dlatego choć należę do KK, pozwalam sobie na różne uwagi pod jego adresem, bo jestem raczej blisko wyjścia. Cortes ocenił(a) ten film na: 8 Dwight_ Jak widac po komentarzach ksiazka i film zdecydowanie nie dla dzieci i ludzi z ciemnogrodu... Jak czytam niektore texty to plakac mi sie chce, ze tacy ludzie istniaja...Ale nie ma sensu kontynuowac tego watku, wiec skupie sie na filmie. Ksiazka duzo fajniejsza, w filmie wszystko dzieje sie bardzo szybko, a przy rozwiazywaniu kodow mozna samemu pokombinowac jak sie czyta :)) Ksiazka w porownaniu do filmu byla mroczniejsza i bardziej tajemnicza. Podobala mi sie gra aktorow, swietnie dobranych do rol. Sophie, Langdona czy Fache'a praktycznie dokladnie tak sobie wyobrazalem. Tylko zdecydowanie inaczej Sylasa jako bardziej przypakowanego, ale robil wrazenie. Kilka trickow bylo, ze az sie przestraszylem ;)Film ocenilem na 8/10 nie zasluguje na wiecej, ale to dobre kino w swojej kategorii. ekranizacja "Aniolow i demonow" planowana na przyszly rok moze byc lepsza, bo sama ksiazka jest lepsza i na szczescie nie ma wokol niej takiego dumu. Zupelnie zraszta dla mnie nie zrozumialego. A juz, ze osoby publiczne, kosciol bierze w tym udzial to sie w glowie nie miesci...Ja rozumiem, dlaczego na Bialorusi Lukaszenka zakazal wyswietlania tego filmu, ale szum w Polsce to debilizm... Lukaszenka chcial pokazac, ze nie bedzie pozwalal na amerykanska propagande. A Polska? Kolejny raz pokazuje, ze jest mentalnym trzecim swiatem... Przykre. rafin2003 Poszłam do kina z przekory, zaciekawiona całą tą wrzawą na temat recenzje przed, ...liczyłam że idę na kolejnego bubla ..., film był wigwizdany na festiwalu, recenzje kiepskie. I wiecie co..? Reklama, anty-reklama zrobiła swoje. Tłumy ludzi , udało się zdobyć bilety na czasie projekcji,czekałam na gwizdy i głosy oburzenia na sali. Nic takiego nie miało miejsca... ja sama byłam zdziwiona lekkością filmu, oglądanego ot co , jak kolejny film z cyklu "Władca Pierscieni"tudzież "Matrix"- Amerykańska produkcja .., obejrzeć i zapomnieć, albo .....pozwolic sobie na nie tkwi w filmie tylko w was samych ludzie!!Jestem rozumną istotą jak wszyscy na tym seansie! Po zakończeniu projekcji nie słyszłam do banii!!!!!, beznadzieja !!!!!tudzież profanacja dlatego , że potraktowalismy ten film jak każdy obecnie produkowany w Hollywod??hmmDziwne prawda? Mnie to w świętej wiara ludzi nie złamie się od obejrzenia takiej nad-interpretacji???Mamy demokracje , prawda ....a demokracja to swoboda wypowiedzi. Ten kto wierzy , będzie wierzył dalej, traktując film jako kolejne "since fiction" , a ten kto nie wierzy ...marne szanse żeby powołując sie na książke lub film starał się dochodzić prawdy o Bogu , Jezusie itd., bo nie będąc znawcą tematu , wyszedłby na idiote ;)))Szkoda mi tego wszędobylskiego pieniactwa , niepotrzebnej reklamy. ..Bo tylko ona zacikwiła mnie filmem ..., a tak to pewnie przeszedł by koło mnie nie odbijając sie potraktuje się ten film jako typową rozrywke...."co by było gdyby" to muszę z przykrością stwierdzić, że nie żałuje wydanych to znaczy ,że nie jestem prawdziwą chrześcijanką? Jestem-nie jestem ?? jakie to ma znaczenie .Boga albo człowiek ma w sercu albo tkwi w tolerancji, pozwalajacej innym mieć odmienne spojrzenie na istote inkwizycji "ku rozpaczy " co poniektórych niestety minęły bezpowrotnie. Mamy "Ich Troje " "Dode Elektrode" i przesłodzone "M -jak miłość" ...to czy oznacza to ,że nie ma już miejsca na "Kod ....." Pozdrawiam plum_ Czy mi się wydaje, czy Dan Brown mówił, że jego książki nie powinno się brać na poważnie ? O co tyle szumu. rafin2003 A kto ci każe w to wierzyć. Też jestem katoliczką, chodzę do kościoła itp. Powiem jedno, książka i film spodobały mi się. Poza tym mam prawo wiedzieć co odrzucam do wierzenia, a co przyjmuję. Coś tak jakby odróżnić dobro od zła. Wcale też nie czuję i nie myślę, że przeczytanie i obejrzenie Kodu da Vinci byłoby grzechem, skoro się w to nie wierzy. Mam takie małe pytanko, czy ktoś z was przeczytał cały Stary i Nowy Testament, ponieważ tak się ciągle niektóre osoby burzą filmem i książką bo są wspaniałymi katolikami itp. i to obraża ich wiarę. Mnie to nie obraża!!!!!!!!!!!!!!!!!!! rafin2003 O co tyle krzyku ?? Sam film jest do bani, bo mógłby się skończyć przed jego nakręceniem. Wystarczyłoby, aby dziadek powiedział wnuczce, że nie jest jej dziadkiem. A tak dziadka zabijają, a on cwanie na łożu śmierci, dał wnuczce kilka zagadek. Przez to biedaczka musiała uciekać przed policją, jechać bez świateł w nocy po lesie, być zaatakowana przez "anioła- psychopatę, by na koniec dowiedzieć się, że jest potomkiem Marii Magdaleny i Jezusa Chrystusa. Typowy amerykański czy do końca ??Okazuje się że nie. Na samym końcu filmu, Robert Langdon mówi świetne słowa- "Liczy się w to co wierzysz".Jeśli wierzysz ślepo w księży i całą hierarchię kościoła, to ja osobiście współczuję. Ten film, co prawda po łepkach, ale doskonale pokazuje o co w tym wszystkim chodzi. Kasa, kasa, kasa.... "Liczy się w to co wierzysz". Boga masz w sercu a żyjesz dla siebie. Żyjesz w zgodzie z Bogiem, czyli z samym sobą, bliskimi, przyjaciółmi. Ot cała prawda. I nie ma znaczenia, czy Jezus miał żonę i dzieci. Bo tak naprawdę co z tego ?? Ziutanator hej! (I nie ma znaczenia, czy Jezus miał żonę i dzieci. Bo tak naprawdę co z tego ??)jesli to prawda, to ewangelie kanoniczne klamia i nie ma skad czerpac wiedzy o zyciu Jezusa, bo chyba nie z gnostyckich? no coz... kto sie obraza nich sie nie obraza;) niech wierzy w to, w co piotrchrost A ma to znaczenie ?? Jakie ??Sobór Nicejski (wspomniany w filmie) odbył się ponad 300 lat po śmierci Jezusa. Na tym soborze przyjeto głowne tezy wiary chrześcijańskiej, przyjęto sakramenty święte, jak również uchwalono skład Nowego Testamentu. Kościół nigdy nie ukrywał, że Jezus schodząc na ziemię, stał się człowiekiem. Był jednym z nas. Okazywał swoje uczucia- chociażby ostatnia noc w Ogrodzie Oliwnym. więc dlaczego skoro mógł się bać, nie mógł kochać ??Druga sprawa, to już pomieszanie kilku faktów. Według Ewangelii Filipa, Maria Magdalena była oblubiennicą Chrystusa i to ona miała po jego śmierci stanąć na czele kościoła. A prawda jest taka, że oblubieńcem był Św Jan (jako jedyny nie zginął śmiercią męczeńską i jako jedyny doznał objawienia "końca świata"), a pierwszym Papieżem został Św Piotr. Maria Magdalena zaś, uciekła z Ziemi Św do Francji. I gdyby w tym filmie był choć cień prawdy, sprawa "głowy kościoła" powinna wyjaśniona. Tego filmu nie można traktować inaczej jak bajeczkę, z starym dobrym morałem. I tak jak na amerykańską produkcję, zabrakło wątku miłosnego pomiędzy Robertem Langdonem a Sophie Neveu ;-))) Cały czas czekałem, aż "wybuchnie" między nimi wielka miłość. A tu co ?? Ziutanator "Żyjesz w zgodzie z Bogiem, czyli z samym sobą, bliskimi, przyjaciółmi."To zdanie jest po prostu genialne...........ciekawa jestem czym się różni życie z Bogiem od życia bez Boga w takim tym zasłanianie się hasełkiem "liczy się to, w co wierzysz" pzrez pana B. jest doprawy żenujące. To tak, jakgdyby wywieźć dzikich, wierzących w to, że ziemia jest płaska ludzi, w kosmos, pokazac im ziemię, a potem obłudnie stwierdzić: "Co prawda ziemia, jak widzisz, jest okrągła, ale liczy się to, w co wierzysz".Wiara to trwanie w pogladzie, który sugeruje nam 1)doświadczenie, 2)rozum, 3) autorytet. Jeżeli ktoś kwestionuje te trzy filary JAKIEJKOLWIEK wiary, a potem stwierdza- liczy się to, że wierzysz, to sprowadza całą sparwę do "liczy się" zamienia wiary w jakąs wielką grę, w której pewne zagrania sa "zaliczone" a pewne nie. Tak naprawdę wiara to suzkanie prawdy i trwanie przy tym, co nasze ludzkie narzędzia poznania pzredstawiają nam jako prawdę. Jeżeli wiec poprzestaniemy na tym, ze "liczy się to, że wierzymy" to znaczy,że pomijamy w ogóle kwestię CZY TO, W CO WIERZYMY TO PRAWDA!!??Autor celowo to pomija, bo gdyby skłonił czytelnika do zastanowienia sie nad , czytelnik od razu zobaczyłby, ze tak naprawde autor ma szczerą chęć odebrania mu prawdziwej wiary. Bo wiara prawdziwa (jak napisałam powyzej) musi być czymś podbudwana, a on ta "podbudowę" rozwala. rafin2003 Już wyjaśniam!Zdrowy katolik nie należy do moherowych beretów!Oczywiście że filmu ani książki nie biorę na poważnie a na filmie byłem ponieważ byłem ciekaw "interpretacji" historii i żródła oburzenia kościoła. Wszystko oczywiście wziołem za totalne brednie, ale no przepraszam, jestem wierzący i akurat to mnie wkurzało. Nic na to nie poradze. A jeśli niektórzy mówią że nie ma dowodów na boskość Chrystusa, to jakie są dowody na to że Chrystus nie jest Bogiem? I jeszcze jedno. W świecie dowodów nie ma miejsca na wiarę i współczuje wszystkim którzy jej nie mają BO TO ŚWIETNA SPRAWA MÓWIĘ WAM. rafin2003 Widzisz - oburzasz się najpierw, a potem sam sobie wyjaśniasz. Nie ma dowodów na jedno i na drugie, wszystko zależy od tego w co uwierzymy. Skoro byłeś na filmie, to pamiętasz pewnie, że w końcówce pada właśnie takie zdanie. O boskości Jezusa nie decydują żadne dowody, ale wiara. I zauważyłeś też na pewno, że film wcale nie był szczególnie nachalny w propagowaniu akurat takiej wersji historii - nie udawał, że jest czymś więcej niż rozrywką, nie był szczególnie poważny i nie raz padały tam słowa, by nie narzucać takiej a nie innej wersji. Ot, fajnie zrobiony, rozrywkowy film sensacyjno-przygodowy z podtekstem religijnym w tle. I czego się tu czepiać? Dwight_ "O boskości Jezusa nie decydują żadne dowody, ale wiara."Buhahahaha. O boskości Jezusa nic nie decyduje. BO albo nim jest, albo i nie. rafin2003 hmmm?? Jeżeli chodzi o twoje ostatnie pytanie to spróbuję to skomentowac tak: Mój kolega ma słonia:-)... na smyczy. Co prawda nikt poza nim go nie widzi, ale mój kolega wierzy, ze on istnieje i codzinnie po trzy razy wyprowdza go na spacery ( tak przynajmniej mu się wydaje). Jeżeli ty mi powiesz jak mam koledze udowodnić, że jego słoń nie istnieje to ja ci wtedy udowodnię, że nie ma Boga. Jeśli mi ktoś pomoże w sprawie kolegi ( za co będę wdzięczny) to moze rozwiąrzę jedną z największych zagadek tego świata. Z góry dziekuję :-) rafin2003 a ja wciąż podkreślam, że to jest tylko film :/ Agniecha Hh.....staram sie sobie wyobrazić człowieka, który jest gorliwym wyznawcą religii katolickiej. Największym jego mistrzem jest Jezus Chrystus, o którym wie, ze jest Bogiem i SYnem Boga. Taki człowiek czyta książkę, w której napisane jest po wielokroć, iż Jezus żadnym Bogiem nie był, w dodatku życie Jego niczym nie różniło się od życia innych ludzi jego okresu. I co? Człowiek ten (czytelnik) nie odczuwa przykrości, ze smierć Jezusa, JEgo BOskośc i nauka wciaż nie jest rozpowszechniona na swiecie. NIe odczuwa zażenowania, ze ktoś (autor) tak stanowczo neguje dogmaty wyznawanej przez czytelnika religii. Skąd!!! Ten człowiek odczuwa nawet PRZYJEMNOŚC czytania!!! Kim w takim razie jest Bóg dla tego człowieka? KIm? Pobożni Żydzi pewnie drżeliby czekając z nieba gromu , pobozni katolicy...chwalą! Co ciekawe, gdyby jakieś nieprawdziwe opinie dotyczyły szanownej matki lub ojca czytelniczki na pewno oburzałaby się lub chociaż odczuła smutek. Ale jezeli dotyczą Boga...to co tam.... Prosze mnie dbrze zrozumieć- nie wydaje mi sie dziwne, ze czytelnicy z Brownem NIE WALCZĄ , bo nie uznaje Boskości Jezusa. Tej BOskości nie da się udowodnić, autor ma parwo do swojego poglądu. Ale to, że taka ksiażka w ŻADEN SPOSÓB NIE DOTYKA wierzących.....to już jest po prostu dowód na to, jak traktują swojego BOga annazc Z tego co piszesz wynika, że jak katolika książka/film nie oburza, albo - o zgrozo! - odczuwa nawet przyjemność z obcowania z nimi, to tak naprawdę jego wiara jest słaba, albo nie ma jej wcale. Widzisz nie zgodzę się na takie wciskanie mi kitu i udowadnianie, jaki to jestem zły katolik i zły chrześcijanin. Mam głęboko gdzieś, że ktoś pisze rzeczy, które się z moją religią kłócą, bo ona nie przestaje być przez to wartościowa! To, że ktoś odwróci się od wiary po przeczytaniu książki, to jego problem i jego prawo. I wiara z definicji jest dla mnie wiarą, a nie nauką. A ty starasz się moje poglądy zdyskredytować operując tekstami w stylu: "boskości Jezusa nie da się udowdonić, bo albo nim jest albo nie". Skoro masz przekonanie, że nim jest a wiesz, że nie można tego udowodnić, to jedynym usprawiedliwienim dla takiego przekonania jest twoja wiara. Ale kiedy ja mówię, że wszystko zależy od niej, to się czepiasz i mówisz ze to absurdalne podejście. Weź się może zdecyduj i bądź konsekwentna, a nie udowadniaj mi jakimiś nietrzymającymi się kupy wywodami, że jestem zły chrześcijanin. Ja przynajmniej myślę w sposób logiczny. Nie potrzebuję dowodów (wiem, że ich nie mogę uzyskać) i wystarczy mi moja wiara i uważam, że jak człowiek ją ma, to sobie może gwizdać na pana Browna i nie oburzać się. Możesz się ze mną nie zgadzać, ale obal moje argumenty czymś mocniejszym. Dwight_ "To, że ktoś odwróci się od wiary po przeczytaniu książki, to jego problem i jego prawo. "To jego prawo, na pewno. Ale to, ze ciebie to nie obchodzi jako chrześcijanina, to już problem TWÓJ. Bo mnie na przykład to głęboko boli."to tak naprawdę jego wiara jest słaba, albo nie ma jej wcale. "Bzdura, czegoś takiego nie napisałam. Mówię tylko o tym, jak ten katolik traktuje swojego Boga. Ludzie płaczą na "Pasji" jak te niewiasty przy drodze krzyżowej, bo "żal im Jezusa".Dziwne, ze nie żal im,kiedy Jego ofiara , jego śmierć i zmartwychwstane sa ciagle odrzucane pzrez świat. "Skoro masz przekonanie, że nim jest a wiesz, że nie można tego udowodnić, to jedynym usprawiedliwienim dla takiego przekonania jest twoja wiara. Ale kiedy ja mówię, że wszystko zależy od niej, to się czepiasz i mówisz ze to absurdalne podejście. "Heh, Ty logiku. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Mamy na stole zakrytą chustką kulkę. Wiemy, ze jest albo żółta albo czerwona. Nie potrafimy w ŻADEN SPOSÓB UDOWODNIĆ że jest żółta albo, ze jest czerwona. Niektórzy wierzą, ze jest żółta, inni że czerwona. Jednak od ich wiary NIC NIE ZALEŻY. Kulka ma swój kolor NIEZALEŻNIE OD WIARY ? KPW? annazc "To jego prawo, na pewno. Ale to, ze ciebie to nie obchodzi jako chrześcijanina, to już problem TWÓJ. Bo mnie na przykład to głęboko boli."A to, że ciebie to boli, to też twój problem. Mnie nie jest żal ludzi naiwnych. Skoro się odwracają z takiego błahego powodu, to znaczy że ich wiara i tak była słaba."Bzdura, czegoś takiego nie napisałam. Mówię tylko o tym, jak ten katolik traktuje swojego Boga. Ludzie płaczą na "Pasji" jak te niewiasty przy drodze krzyżowej, bo "żal im Jezusa". Dziwne, ze nie żal im,kiedy Jego ofiara , jego śmierć i zmartwychwstane sa ciagle odrzucane pzrez świat."Ja na "Pasji" nie płakałem, choć przyznaję, że film zrobił na mnie wrażenie. Ale czemu mam rwać sobie włosy z głowy, że ofiara Jezusa jest odrzucana przez świat? Ludzie wybierają zgodnie ze swoim sumieniem i jeśli czegoś nie chcą przyjąć, to jest to ich wolny wybór i nie mam zamiaru ich nawracać, ani tym bardziej ograniczać im dostępu do prawd innych niż moja."Heh, Ty logiku. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Mamy na stole zakrytą chustką kulkę. Wiemy, ze jest albo żółta albo czerwona. Nie potrafimy w ŻADEN SPOSÓB UDOWODNIĆ że jest żółta albo, ze jest czerwona. Niektórzy wierzą, ze jest żółta, inni że czerwona. Jednak od ich wiary NIC NIE ZALEŻY. Kulka ma swój kolor NIEZALEŻNIE OD WIARY LUDZI. JUż ? KPW?"To dopiero jest kuriozum... Przecież to, czy ta kulka jest żółta czy czerwona możesz właśnie udowodnić - możesz to sprawdzić!!! Możesz dowieść empirycznie, że jest taka a nie inna. A jak dowiedziesz boskości Jezusa? Sama napisałaś, że nie jest to możliwe, więc przykład wzięty jest z kosmosu. Cały czas starasz się wmówić, że tak JEST obiektywnie, ale żeby wydawać takie sądy trzeba umieć to udowodnić. Póki nie umiesz tego zrobić, póty w twoim rozumowaniu nie będzie widać logiki... Dwight_ "A to, że ciebie to boli, to też twój problem. Mnie nie jest żal ludzi naiwnych. Skoro się odwracają z takiego błahego powodu, to znaczy że ich wiara i tak była słaba. "To jest dopiero przykład chrześcijańskiej miłości! LUdzie żyją i umierają bez Boga, żyją w ciemnościach, bez prawdziwej radosci a ty twierdzisz, że cę to nie obchodzi....."Ale czemu mam rwać sobie włosy z głowy, że ofiara Jezusa jest odrzucana przez świat?"Jako chrześcijanka nie potrafię sobie wyobrazić WAŻNIEJSZEGO powodu do rwania sobie włosów z głowy. Naprawdę."nie mam zamiaru ich nawracać"Znasz te słowa: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię. Mk 16,1-20 ???"Przecież to, czy ta kulka jest żółta czy czerwona możesz właśnie udowodnić - możesz to sprawdzić!!! "Umówmy się, ze póki co, nie mozemy chustki podniść. Analogicznie do naszej sytuacji- kiedyś, po śmierci zobaczymy czy i jaki jest Bóg. Ale póki co dyskutujemy o Bogu tak jak tamci ludzie nad chustką....Czy naprawde tego się nie da zrozumieć? annazc MAsz rację - chustkę można podnieść-----) MOżemy takze w tej chwili popełnić samobójstwo- odkryć istotę albo brak istoty Boga. Ale chyba nam się to nie uśmiecha, nie? Więc dyskutujmy żywi----nad ZAKRYTĄ kulką. annazc "To jest dopiero przykład chrześcijańskiej miłości! LUdzie żyją i umierają bez Boga, żyją w ciemnościach, bez prawdziwej radosci a ty twierdzisz, że cę to nie obchodzi....."Nie, bo to był ich wybór, więc skoro dokonali takiego, to może dla nich to był wybór dobry i oni żyją w radości? Skąd wiesz?"Jako chrześcijanka nie potrafię sobie wyobrazić WAŻNIEJSZEGO powodu do rwania sobie włosów z głowy. Naprawdę."Widzisz, mnie nikt nie zabrania wierzyć w to co chcę, nikt mi nie narzuca swoich poglądów i przekonań, nikt mojej wolności wyznania mi nie odbiera. Dlatego wyznaję podobną zasadę w stosunku do innych - pozwolić ludziom wybierać to, co chcą i nie uszczęśliwiaj ich na siłę."Znasz te słowa: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię. Mk 16,1-20 ???"Owszem znam ale nie czuję potrzeby nawracania innych, przykro mi. Choć nie, nie jest mi przykro. Ale jeśli ty masz taką potrzebę, to głoś Ewangelię. Jednak głoszenie jej a wzywanie do bojkotu dzieła, które się z naszą religią kłóci i próba wpłynięcia na ludzi, żeby się z tym dziełem nie zapoznawali, to według mnie różnica."Umówmy się, ze póki co, nie mozemy chustki podniść. Analogicznie do naszej sytuacji- kiedyś, po śmierci zobaczymy czy i jaki jest Bóg. Ale póki co dyskutujemy o Bogu tak jak tamci ludzie nad chustką.... Czy naprawde tego się nie da zrozumieć?"Jeśli chustki nie można odkryć (ani się zabić, by przekonać się jak najszybciej, a potem wrócić i zdać relację), to wiara w to, że jest czerwona, jest tak samo uzasadniona jak w to, że jest żółta. Nie ma przesłanek, by sądzić, że bardziej prawdodpodobny, lub wręcz oczywisty jest któryś z tych kolorów. A jeśli są, to wskaż mi je proszę. Dwight_ "Nie, bo to był ich wybór, więc skoro dokonali takiego, to może dla nich to był wybór dobry i oni żyją w radości? Skąd wiesz? "Jesteś chrześcijaninem, tak? I równocześnie uznajesz, ze odrzucenie Boga MOŻE BYĆ dla kogoś dobre? I w dodatku nie ŻAL CI tych ludzi/ Czy ty w takim razie ich kochasz, tak jak Jezus nakazał?"Widzisz, mnie nikt nie zabrania wierzyć w to co chcę, nikt mi nie narzuca swoich poglądów i przekonań, nikt mojej wolności wyznania mi nie odbiera. Dlatego wyznaję podobną zasadę w stosunku do innych - pozwolić ludziom wybierać to, co chcą i nie uszczęśliwiaj ich na siłę. "Jakiś Brown potrafi ludzi uszczęśliwiać na siłę- pzrekazać ludziom na całym swiecie swoje idee. A właśnie my, chrześcijanie, którzy mamy wyraźny NAKAZ głoszenia parwdy, uwazamy, ze skoro MY werzymy, to to nam wystarcza. Gdzie tu jest miejsce na miłość blixniego? Pzreciez to jest czysty egoizm! Gdyby apostołowie myśleli tak jak ty, nie znalexliby ani jednego człowieka, któremu można opowiedziec o Jezusie."Owszem znam ale nie czuję potrzeby nawracania innych, przykro mi. Choć nie, nie jest mi przykro. Ale jeśli ty masz taką potrzebę, to głoś Ewangelię. "Księga Powtórzonego Prawa: "NIe zabijaj"...No kurde znam to, ale nie czuję takiej potrzeby. A jeżeli ty czujesz, to proszę, nie Bga nie mozna traktować wybiórczo."Jednak głoszenie jej a wzywanie do bojkotu dzieła, które się z naszą religią kłóci i próba wpłynięcia na ludzi, żeby się z tym dziełem nie zapoznawali, to według mnie różnica. "Jak mozesz zauważyłeś, nie wzywam do bojkotu. Proszę, pzrestań kombinować."Jeśli chustki nie można odkryć (ani się zabić, by przekonać się jak najszybciej, a potem wrócić i zdać relację), to wiara w to, że jest czerwona, jest tak samo uzasadniona jak w to, że jest żółta. Nie ma przesłanek, by sądzić, że bardziej prawdodpodobny, lub wręcz oczywisty jest któryś z tych kolorów. A jeśli są, to wskaż mi je proszę."Oczywiście! Wreszcie załapałeś. Tzn. rozumiem, ze jesteśmy już na etapie, w którym mozemy stwierdzić, ze nasza wiara NIE WPŁYWA na kolor chustki. (tak jak ansza wiara NIE WPŁYWA na boskość CHrystusa).Teraz mozemy iść dalej. Oczywiście sytuacja z chustkami jest uproszczona. NIe tak wygląda syuacja chrześcijan. POwiedziałabym t tak:Dzikie ludy patrzyły na chustkę i widziały, że jest pod nią coś okrągłego. Jednak nie znały koloru tego czegoś. Ale mieli już wiarę, że coś jest pod ta chustą. Często dorabiali do tego swoją wersję (że kulka jest w paski, łatki albo kratkę itd.).W momencie przyjścia na świat Jezusa, kilku osobom dane było uchylić rąbka ( a właściwie to Jezus uchylił) i zobaczyli to, co pod nią było. Zaczeli opowiadac o tym nnym ludziom, ktorzy uwierzyli. Wiara więc jest oparta na doswiadczeniu (widzimy kulisty kształt pod chustą) i autorytecie(ktoś nam powiedział, jaki jest jej kolor). W tym momencie powinnam już tą nieszczęsną kulkę porzucić, bo utrudnia mi prowadzenie wywodu...:) annazc "Jesteś chrześcijaninem, tak? I równocześnie uznajesz, ze odrzucenie Boga MOŻE BYĆ dla kogoś dobre? I w dodatku nie ŻAL CI tych ludzi/ Czy ty w takim razie ich kochasz, tak jak Jezus nakazał?"Dokładnie tak. Ja wierzę w pewne rzeczy, jestem przekonany o słusznosci tej wiary, ale uznaję fakt, że inni wierzą w coś inego i nie rozumiem czemu miałbym ich nawracać? Powiedz - czy gdyby przyszli do ciebie ludzie jakiegoś innego wyznania i przekonywali cię, że żyjesz w ciemności, że oni pokażą ci światło i prawdziwą radość, bo te twoje wierzenia to jakieś zabobony, to uwierzyłabyś im i poszła za nimi, czy została przy swoim? Śmiem twierdzić że to drugie, więc postaw się w sytuacji człowieka, którego chcesz odwrócić od jego wiary a on też chce zostać przy swojej. Skoro on uznaje, że to dla niego dobre, tak jak ty uznajesz, że wiara w Chrystusa jest dobra dla ciebie, to pozwól mu na życie w takim przekonaniu. Dlatego nie jest mi ich żal, bo wiem że na ich miejscu postąpiłbym tak samo - wiem, że oni nie chcą i nie potrzebują współczucia, bo są szczęśliwi. I jasne, że kocham ludzi innych wyznań, dlaczego nie miałbym?"Jakiś Brown potrafi ludzi uszczęśliwiać na siłę- pzrekazać ludziom na całym swiecie swoje idee. A właśnie my, chrześcijanie, którzy mamy wyraźny NAKAZ głoszenia parwdy, uwazamy, ze skoro MY werzymy, to to nam wystarcza."Ale przecież chrześcijaństwo też głosi swoje poglądy poprzez swoje nauki (Biblię chiciażby, którą też rozprowadza po całym świecie) więc o co chodzi? Poprzez nakaz głoszenia prawdy rozumiesz wbijanie tego ludziom do głowy młotkiem czy jak?"Gdzie tu jest miejsce na miłość blixniego? Pzreciez to jest czysty egoizm! Gdyby apostołowie myśleli tak jak ty, nie znalexliby ani jednego człowieka, któremu można opowiedziec o Jezusie."Jaki egoizm? Przecież my - chrześcijanie nie chowamy tajemnic wiary dla siebie! Ludziom na całym świecie nikt nie broni przystąpić do kościoła. Każdego kto będzie chciał kościół na pewno przyjmie. To nie jest egoizm, ale próba narzucenia wiary to jest arogancja. "Księga Powtórzonego Prawa: "NIe zabijaj"...No kurde znam to, ale nie czuję takiej potrzeby. A jeżeli ty czujesz, to proszę, nie zabijaj. Słów Bga nie mozna traktować wybiórczo."Ja po prostu mam swój kodeks wewnętrzny, w którym mam też inne rzeczy, takie jak poszanowanie czyjejś wolności i czyjegoś prawa do wiary w to, co chce. Ale przecież nie twierdzę, że nie wolno głosić Ewangelii, byle tylko pokazywać i zachęcać, a nie zakazywać i narzucać, bo wiesz chyba jak w średnich wiekach wyglądało wprowadzanie w życie słów z Ewangelii o jej głoszeniu przez nasz wspaniały kościół? Łamaniem wspomnainego przez ciebie piątego przykazania. Dwight_ Przepraszam, że w dwóch częściach, ale mi się niechcący nacisnęło:"Jak mozesz zauważyłeś, nie wzywam do bojkotu. Proszę, pzrestań kombinować." OK, nie chodziło mi akurat o ciebie, dlatego przepraszam że użyłem tego argumentu w naszej dyskusji."Oczywiście! Wreszcie załapałeś. Tzn. rozumiem, ze jesteśmy już na etapie, w którym mozemy stwierdzić, ze nasza wiara NIE WPŁYWA na kolor chustki. (tak jak ansza wiara NIE WPŁYWA na boskość CHrystusa). Teraz mozemy iść dalej. Oczywiście sytuacja z chustkami jest uproszczona. NIe tak wygląda syuacja chrześcijan. POwiedziałabym t tak: Dzikie ludy patrzyły na chustkę i widziały, że jest pod nią coś okrągłego. Jednak nie znały koloru tego czegoś. Ale mieli już wiarę, że coś jest pod ta chustą. Często dorabiali do tego swoją wersję (że kulka jest w paski, łatki albo kratkę itd.). W momencie przyjścia na świat Jezusa, kilku osobom dane było uchylić rąbka ( a właściwie to Jezus uchylił) i zobaczyli to, co pod nią było. Zaczeli opowiadac o tym nnym ludziom, ktorzy uwierzyli. Wiara więc jest oparta na doswiadczeniu (widzimy kulisty kształt pod chustą) i autorytecie(ktoś nam powiedział, jaki jest jej kolor). W tym momencie powinnam już tą nieszczęsną kulkę porzucić, bo utrudnia mi prowadzenie wywodu...:)"Ale wszystko sprowadza się znów do tego, że autorytetu uznać nie trzeba. Ktoś może nie uwierzyć w słowa ewangelistów i co wtedy? Ma prawo mieć wątpliwości co do rzetelności ich przekazu czy nie? Przychodzisz dziś z Ewangelią do jakiegś - jak to nazywasz - dzikusa (choć uważam, że to krzywdzące okreslenie), który żyje w swojej, kultywowanej od wieków tradycji i religii i mówisz mu, że oto przynosisz przekaz kilku ludzi spisany 2000 lat temu, że kulka, którą uważa za taką w rzeczywistosci jest inna. I żeby dla tego przekazu porzucił swoją wiarę. I ma ten człowiek prawo nie uwierzyć, czy go nie ma? Nam też nikt niczego nie udowodnił, a jedynie powiedział, napisał, przekazał jak było. To czy przyjmiemy ich słowa NA WIARĘ czy nie, to już wybór każdego z nas. Dwight_ "Ale wszystko sprowadza się znów do tego, że autorytetu uznać nie trzeba. Ktoś może nie uwierzyć w słowa ewangelistów i co wtedy? Ma prawo mieć wątpliwości co do rzetelności ich przekazu czy nie? Przychodzisz dziś z Ewangelią do jakiegś - jak to nazywasz - dzikusa (choć uważam, że to krzywdzące okreslenie), który żyje w swojej, kultywowanej od wieków tradycji i religii i mówisz mu, że oto przynosisz przekaz kilku ludzi spisany 2000 lat temu, że kulka, którą uważa za taką w rzeczywistosci jest inna. I żeby dla tego przekazu porzucił swoją wiarę. I ma ten człowiek prawo nie uwierzyć, czy go nie ma? Nam też nikt niczego nie udowodnił, a jedynie powiedział, napisał, przekazał jak było. To czy przyjmiemy ich słowa NA WIARĘ czy nie, to już wybór każdego z nas."Oczywiście, jest dokładnie tak, jak mówisz. Z małymi wyjątkami :))):Otóż ten dzikus mógł pare razy w swym życiu odczuć, że np. zabicie kogoś w nerwach jest złe. Mógł miec z tego powodu jakies problemy ze swoja psychiką, jeżeli np. wyznawał religię, w której Wolno zabić np. niewierną żonę..,Odczuwając te wyrzuty sumienia (ja to nazywam doświadczeniem) zbliżył się w jakiś sposób do prawdy ( a parwdą nazywam to, że człowiek stworzony pzrez BOga nie powinien krzywdzić innych ludzi).Stąd misjonarz, który temu dzikiemu pzredstwia nową, zabraniającą zabójstwa religię, w pewnien sposób odwołuje się do jego DOŚWIADCZENIA. NIe musi się powoływać na autorytety. Sam staje się autorytetem dzięki temu, że przedstawia dzikiemu obraz swiata, który go zadowala. Zadowala jego dążenie do chciałabym usłyszeć, źe zgadzamy się co do tego, ze nasza wiara nie ma wpływu na kolor kulki, tak jak nasza wiara nie ma wpływu na boskość CHrystusa. annazc "Ale chciałabym usłyszeć, źe zgadzamy się co do tego, ze nasza wiara nie ma wpływu na kolor kulki, tak jak nasza wiara nie ma wpływu na boskość CHrystusa."Zgadzam się, pod warunkiem, że ty przyznasz, że dopóki nie przeniesiemy się na tamten świat i nie staniemy przed obliczem Boga, bądź go tam nie będzie, nie możemy stwierdzić dostępnymi nam środkami poznawczymi, czy jest tak jak mówią Ewangelie, czy nie. Jakoś jest, ale my nie potrafimy stwierdzić z całą pewnością jak. Dwight_ "Dokładnie tak. Ja wierzę w pewne rzeczy, jestem przekonany o słusznosci tej wiary, ale uznaję fakt, że inni wierzą w coś inego i nie rozumiem czemu miałbym ich nawracać?"Otóż dlatego, że jeżeli się kocha ludzi to chce się dla nich dobrze. Jeżeli oni to "dobrze" odrzucają to już trudno. Ale najpierw trzeba spróbować pokazać im prawdę." Powiedz - czy gdyby przyszli do ciebie ludzie jakiegoś innego wyznania i przekonywali cię, że żyjesz w ciemności, że oni pokażą ci światło i prawdziwą radość, bo te twoje wierzenia to jakieś zabobony, to uwierzyłabyś im i poszła za nimi, czy została przy swoim?"MOja wiara jest ugruntowana doświadczeniem, rozumem i autorytetem. Zdarzyło mi się jednak paru ludzi w życiu przekonać do pewnych prawd, mimo iż z początku naszej rozmowy mieli inne stanowisko niż Apostołowie pomyśleli tak jak ty, to czy chrzescijaństwo by dziś istniało?????!!!!!!"a on też chce zostać przy swojej."Zanim zaczniesz się "stawiać", spróbuj tego kogoś przekonać. Spróbuj pzrekonać islamskiego fundamentalistę, że zabijanie jest złe. Przecież wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy takie same sumienia. Mamy o czym rozmawiać i MOŻEMY SIĘ PRZEKONAĆ! "Skoro on uznaje, że to dla niego dobre, tak jak ty uznajesz, że wiara w Chrystusa jest dobra dla ciebie, to pozwól mu na życie w takim przekonaniu. "Pozwalam wszystkim.:)"Dlatego nie jest mi ich żal, bo wiem że na ich miejscu postąpiłbym tak samo"I co z tego? Jezeli postąpiłbyś równie xle jak oni to znaczy, że jesteś równie godzien współczucia. Ale więc określić Twoje stanowisko:Jesteś chrześcijaninem. Wierzysz w Boga w Trzech Osobach, który jest jedynym źródłem życia, miłości, prawdy, radości, dobra i sprawiedliwosci ( jeżeli jesetś chrześcijaninem, to w to właśnie wierzysz). KOchasz ludzi i jest CI ZUPEŁNIE OBOJĘTNE TO, ŻE SĄ TEGO JEDYNEGO ŹRÓDŁA MIŁOŚCI I PRAWDY POZBAWIENI!Nie tłumacz mi, że nie da się nawracać na siłę. JA to wiem i nie zamierzam tego robić!!! Dziwię się jedynie, że są chrześcijanie, których fakt NIESZCZĘSCIA BLIŹNICH KTÓRZY SĄ POZBAWIENI BOGA nie smucą! annazc Nie jestem katolikiem, a fakt nieszczęscia bliźnich pozbawionych boga mnie smuci :)Heh, co za paradox :) Negative Tak naparwdę to ja też nie jestem katolikiem......:PPPPale cichoooo. sza annazc "Otóż dlatego, że jeżeli się kocha ludzi to chce się dla nich dobrze. Jeżeli oni to "dobrze" odrzucają to już trudno. Ale najpierw trzeba spróbować pokazać im prawdę."Co do tego się nie kłócę. "MOja wiara jest ugruntowana doświadczeniem, rozumem i autorytetem. Zdarzyło mi się jednak paru ludzi w życiu przekonać do pewnych prawd, mimo iż z początku naszej rozmowy mieli inne stanowisko niż ja. Gdyby Apostołowie pomyśleli tak jak ty, to czy chrzescijaństwo by dziś istniało?????!!!!!! Zanim zaczniesz się "stawiać", spróbuj tego kogoś przekonać. Spróbuj pzrekonać islamskiego fundamentalistę, że zabijanie jest złe. Przecież wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy takie same sumienia. Mamy o czym rozmawiać i MOŻEMY SIĘ PRZEKONAĆ!"W porządku - można pokazywać ludziom, w co się wierzy, ja tego nie neguję. Ale ludzie wiedzą o istnieniu religii chrześcijańśkiej, wiedzą jakie są jej fundamenty i jakie głosi prawdy. I jeśli mimo to nie widzą potrzeby by zapoznać się z nią bliżej lub wstąpić do kościoła, to trudno. Siłą ich wciagał nie będę, ani tym bardziej nie będę ich żałował, skoro dokonali takiego wyboru, to nie nam to osądzać."I co z tego? Jezeli postąpiłbyś równie xle jak oni to znaczy, że jesteś równie godzien współczucia."Współczucia? Dlatego, że gdyby sytuacja była odwrotna, zostałbym przy swoim? To ty też w takim razie zasługujesz na współczucie, skoro nie dałabyś się przekonać na odejście od swojej religii... "Ale dobrze. Spróbujmy więc określić Twoje stanowisko: Jesteś chrześcijaninem. Wierzysz w Boga w Trzech Osobach, który jest jedynym źródłem życia, miłości, prawdy, radości, dobra i sprawiedliwosci ( jeżeli jesetś chrześcijaninem, to w to właśnie wierzysz). KOchasz ludzi. Kochasz ludzi i jest CI ZUPEŁNIE OBOJĘTNE TO, ŻE SĄ TEGO JEDYNEGO ŹRÓDŁA MIŁOŚCI I PRAWDY POZBAWIENI! Nie tłumacz mi, że nie da się nawracać na siłę. JA to wiem i nie zamierzam tego robić!!! Dziwię się jedynie, że są chrześcijanie, których fakt NIESZCZĘSCIA BLIŹNICH KTÓRZY SĄ POZBAWIENI BOGA nie smucą!"Rzutujesz na tych ludzi własną percepcję. To co ty uważasz za nieszczęście wcale nie musi nim być dla kogoś innego. Jeśli ten ktoś nie chce żyć z Bogiem, odrzuca go świadomie z właśnej nieprzymuszonej woli, to czemu sie tym smucić i współczuć mu? Skoro ktoś robi to na własne życzenie? Dla ciebie to może nie jest różnica, ale dla mnie jest to dość istotne. I jeśli to nieszczęście ich wcale nie rusza, a nawet więcej - czują się szczęśliwi z tym, w co wierzą, to jest to ich sprawa. Wszyscy kiedyś zdadzą relację ze swego życia i swoich wyborów przed Bogiem i nie nam się w to mieszać, choć jeśli chcesz znać moje zdanie, to nie wierzę, by Bóg nie przygarnął do siebie tych wszystkich, którzy byli dobrymi ludźmi niezależnie od wyznania. Wierzę bowiem, że Bóg jest jeden i prawa moralne, którymi człowiek powinien się kierować też są te same dla wszystkich, ale wierzę też, że są różne drogi do poznania Boga i jego praw i że można się do Niego zbliżyć niekoniecznie będąc chrześcijaninem. Dwight_ "Współczucia? Dlatego, że gdyby sytuacja była odwrotna, zostałbym przy swoim? To ty też w takim razie zasługujesz na współczucie, skoro nie dałabyś się przekonać na odejście od swojej religii... "Ja tego nie powiedziałam. "Rzutujesz na tych ludzi własną percepcję. To co ty uważasz za nieszczęście wcale nie musi nim być dla kogoś innego."O nieeeee. Ja wcale nie mówię, że ten ktos CZUJE IĘ NIESZCZĘŚLIWY. A mówię, ze jest nieszczęśnikiem- bo widzę więcej od niego. Widzę Boga, którego ten człowiek odrzuca. I ty też go widzisz. Mówmy ze sobą jak chrześcijanie...:)) " Jeśli ten ktoś nie chce żyć z Bogiem, odrzuca go świadomie z właśnej nieprzymuszonej woli, to czemu sie tym smucić i współczuć mu? "Bo moze go spotkac np. szatan, zło i śmieeeerć....:))"Skoro ktoś robi to na własne życzenie?"Wyobraź sobie, że da się pakowac w prawdziwe nieszczęscia (grzech) na własne życzenie. Właściwie najgorsze zreczy jakie moga się pzrytrafić człowiekowi są na jego własne życzenie." Dla ciebie to może nie jest różnica, ale dla mnie jest to dość istotne. I jeśli to nieszczęście ich wcale nie rusza, a nawet więcej - czują się szczęśliwi z tym, w co wierzą, to jest to ich sprawa."NIe boisz się, że twoich bliźnich może spotkać np. kara na powiedzmy sobie bagatelną wiczność? "Wszyscy kiedyś zdadzą relację ze swego życia i swoich wyborów przed Bogiem i nie nam się w to mieszać, choć jeśli chcesz znać moje zdanie, to nie wierzę, by Bóg nie przygarnął do siebie tych wszystkich, którzy byli dobrymi ludźmi niezależnie od wyznania. Wierzę bowiem, że Bóg jest jeden i prawa moralne, którymi człowiek powinien się kierować też są te same dla wszystkich, ale wierzę też, że są różne drogi do poznania Boga i jego praw i że można się do Niego zbliżyć niekoniecznie będąc chrześcijaninem."Alez oczywiście. Ale wierzysz też chyba, ze można się od Boga ODSUNĄĆ i sa też tacy, którzy z żadnej z dróg NIE KORZYSTAJĄ. I tych należało by ratować..:PP annazc "Ja tego nie powiedziałam."Nie? Skoro mówię, że rozumiem ludzi, którzy nie chcą się wyrzec swojej wiary za czyjąś namową, bo w analogicznej sytuacji zrobiłbym to samo, a ty mówisz, że skoro zrobiłbym to samo to zasługuję na wpółczucie, to jak mam to zrozumieć?"O nieeeee. Ja wcale nie mówię, że ten ktos CZUJE IĘ NIESZCZĘŚLIWY. A mówię, ze jest nieszczęśnikiem- bo widzę więcej od niego. Widzę Boga, którego ten człowiek odrzuca. I ty też go widzisz. Mówmy ze sobą jak chrześcijanie...:))"Może nie odrzuca Boga jako takiego, ale nasze o nim wyobrażenia, to co nam się wydaje, że o nim wiemy (bo tego fragmentu, że WIDZISZ Boga to chyba nie mam rozumieć dosłownie? ;))"Bo moze go spotkac np. szatan, zło i śmieeeerć....:))"Może, ale nie musi. Może to też spotkać człowieka wierzącego. I mam w związku z tym profilaktycznie współczuć wszystkim?"NIe boisz się, że twoich bliźnich może spotkać np. kara na powiedzmy sobie bagatelną wiczność?"Za to, że nie wierzą w to co my? Wierzę, że ich nie spotka, jeśli są dobrymi ludźmi."Alez oczywiście. Ale wierzysz też chyba, ze można się od Boga ODSUNĄĆ i sa też tacy, którzy z żadnej z dróg NIE KORZYSTAJĄ. I tych należało by ratować..:PP" Wiesz, to zależy co rozumie się pod tym zwrotem, że nie korzystają z żadnej z dróg. Chodzi o ludzi, którzy nie przynależą do żadnej religii? Jeśli tak, to nie wiem czy jest do końca tak. Można postępować właściwie, być człowiekiem moralnym i dobrym, nie wierząc w Boga pod żadną postacią i imieniem. Dwight_ Absolutnie się nie rozumiemy. Nie chce mi się nawet cytować, bo właściwie sprowadza się todo jednego. Ja mówiąc o ludziach odrzucających Boga nie mam na myśli konkretnie niewierzących lub wyznających inne religie. Odrzucić Boga można na wiele sposobów.:) A ten najprostszy, ogólnoludzki i ogólnodostępny:) to po prostu odrzucić Sprawiedliwość, Dobro, ktoś wybiera zabijanie zamiast walki o życie (np. nienarodzone) to odsuwa od siebie Boga, a nie żadne wyobrażenie o Bogu. Jeżeli wybiera konsumpcionizm, okrucieństwo czy nienawiść to również odrzuca Boga, czyż nie?"Może, ale nie musi. Może to też spotkać człowieka wierzącego. I mam w związku z tym profilaktycznie współczuć wszystkim? "Jest taka opowieść o człowieku, który po śmierci stanął przed Bogiem i prosił Go:"Panie, pokaż mi jakimi NAPRAWDĘ są moje gzrechy, abym mógł za nie załować"A Bóg mu odpowiedział:"NIe mogę ci ich pokazać, bo to by cię zabiło. To jakimi są zrozumiesz, gdy ujrzysz ogrom mojej miłości, która ci pzrebacza"A pisze o tym dlatego, iż prawdopodobnie nie czujemy ohydy większości naszych postępków. Nie grozi nam więc "współczucie wszystkim i wszystkiemu". MOżna jednak współczuć tam, gdzie odrzucenie Boga jest jawne i mozemy je łatwo dostrzec. Ja np. widzę to czytając KOd, a takze słuchając wiadomości o np. 30% wierzących w niego Francuzów. annazc I jeszcze jedno, żeby nie było niedomównień:Odrzuceniem Boga pzrez kod nie nazywam atakowania KK. Odrzuceniem Boga jest posługiwanie się kłamstwem i szerzenie nienawiści, a przynajmniej wieeeelkiej niechęci ludzi do siebie. annazc "Absolutnie się nie rozumiemy. Nie chce mi się nawet cytować, bo właściwie sprowadza się todo jednego. Ja mówiąc o ludziach odrzucających Boga nie mam na myśli konkretnie niewierzących lub wyznających inne religie. Odrzucić Boga można na wiele sposobów.:) A ten najprostszy, ogólnoludzki i ogólnodostępny:) to po prostu odrzucić Sprawiedliwość, Dobro, Nie-samolubność. Jeżeli ktoś wybiera zabijanie zamiast walki o życie (np. nienarodzone) to odsuwa od siebie Boga, a nie żadne wyobrażenie o Bogu. Jeżeli wybiera konsumpcionizm, okrucieństwo czy nienawiść to również odrzuca Boga, czyż nie?"Rozumiemy się, jak najbardziej :) Napisałem przecież, że zależy co się przez to rozumie. Chciałem się upewnić. Ty akurat rozumiesz tak jak ja i zgadzam się z tym co wyżej napsiałaś."A pisze o tym dlatego, iż prawdopodobnie nie czujemy ohydy większości naszych postępków. Nie grozi nam więc "współczucie wszystkim i wszystkiemu". MOżna jednak współczuć tam, gdzie odrzucenie Boga jest jawne i mozemy je łatwo dostrzec. Ja np. widzę to czytając KOd, a takze słuchając wiadomości o np. 30% wierzących w niego Francuzów."Hmm, ja osobiście nie widzę tego tam, gdzie ty, ale chyba wiem o co ci chodzi i myślę, że też bym taki przykłady znalazł, choć bardziej współczuję ludziom, którzy są tak zaczadzeni ideologią, że nie przyjmują do wiadomości, że można żyć inaczej, bo się ich tego po prostu pozbawia - przez wychowanie, przez ograniczanie złego wpływu "z zewnątrz", tacy jak indoktrynowani od dziecka fanatycy muzułmańscy (choć nie muzułmanie generalnie!). Tacy ludzie nie do końca ze swojej winy, ale jednak oddalają się nie tylko od Boga ale i od swojego człowieczeństwa. Często ich za to potępiam, czasem łapię się też na tym, że czuję do nich odrazę, ale mam też takie momenty, gdy współczuję im, że żyją w takiej społeczności, w takich przekonaniach. Dwight_ No ....to doszliśmy do jakiegoś porozumienia....:)

Katolicyzm a chrześcijaństwo. Porównanie zasad zaczerpniętych z katechizmu do treści Biblii. Czyli uzasadnienie, dlaczego papież umieścił Biblię na Indeksie Ksiąg Zakazanych i dlaczego

Ekumenizm rozwinął się w połowie XX wieku. Przez Kościół katolicki został uznany podczas II Soboru Watykańskiego. O ile ekumenizm katolicko -prawosławny rozwija się dość dobrze (może z wyjątkiem Rosji), o tyle katolicko- protestancki nadal jest w fazie raczkującej. Bez względu na ocenę ekumenizmu należy zwrócić uwagę na jeden jego pozytywny aspekt- dostrzeżenie przez katolików w protestantach też ludzi, i to w dodatku chrześcijan. Tyle tylko, że takie sformułowanie - biorąc pod uwagę zachowania ludzkie, dotyczy jedynie hierarchii kościołów ; katolickiego i protestanckich. Sytuacja wśród tzw parafian pod tym względem jest raczej tragiczna. O ile w zlaicyzowanej Europie Zachodniej kwestia przynależności wyznaniowej nie ma praktycznie żadnego znaczenia, a są nawet miasta gdzie tak naprawdę liczącą się w lokalnej społeczności grupą religijną są muzułmanie, o tyle w Polsce stosunki wyznaniowe wyglądają zupełnie inaczej. Ekumenizm w Polsce. Po pierwsze Polska, zawsze była postrzegana jako kraj katolicki, gdzie mniejszości wyznaniowe cieszyły się dość dużą wolnością religijną. Po drugie są regiony — jak Białostocczyzna czy region podkarpacki, gdzie obok społeczności katolickiej egzystuje liczna społeczność prawosławna czy greko-katolicka. Innym przykładem mozaiki wyznaniowej jest Śląsk Cieszyński, na którym do niedawna były miejscowości o przewadze ludności ewangelickiej . Obecnie Śląsk Cieszyński zamieszkuje najliczniejsza w skali kraju społeczność protestancka — a więc ewangelicy (luteranie), adwentyści dnia siódmego, baptyści, zielonoświątkowcy czy wspólnoty ewangeliczne. Na tym terenie działa wiele innych wspólnot protestanckich powstałych pod koniec lat 80-tych XX wieku. To na tyle jeśli chodzi o obraz Polski i Polaków z punktu widzenia metryk kościelnych. Inna sprawa — a właściwie pytanie otwarte ; jaki procent ludności -niezależnie od wyznania, stanowią w Polsce ludzie autentycznie wierzący w stosunku do tych religijnych — często ateistów? Tutaj trudno znaleźć odpowiedź, gdyż trudno byłoby prowadzić jakieś badania socjologiczne. Często konkretna osoba miałaby trudność aby sama przed sobą odpowiedzieć na pytanie — na ile jest świadkiem Chrystusa, a na ile tylko religijnym manekinem. Z doświadczenia wiemy i znamy ludzi ze swojego środowiska, których częstotliwość udziału w Mszach Świętych czy nabożeństwach nijak ma się do owoców tej niby wiary, a często wręcz jest to zależność odwrotnie proporcjonalna. Wracając jednak do Śląska Cieszyńskiego. W przeciwieństwie do innych regionów Polski o zdecydowanej przewadze ludności katolickiej, tutaj na Śląsku Cieszyńskim ton ekumenizmowi nadawali właśnie protestanci. Dla katolika mieszkającego na tym terenie, słowo ewangelik — nie budziło żadnych negatywnych skojarzeń. Od wielu pokoleń, społeczności te egzystowały obok siebie z zachowaniem pełnej tolerancji, poszanowania odmienności, uszanowania wzajemnego swoich świąt kościelnych. To wszystko jest przeciwieństwem obecnego jeszcze pseudoekumenizmu w innych regionach Polski, gdzie słowo ewangelik znaczy „kociorz, jehowita, sekciarz”. O ile właśnie na Śląsku Cieszyńskim zorganizowanie wspólnego koncertu czy nabożeństwa katolicko-ewangelickiego nie stanowi problemu dla nikogo, to znacznie większym problemem byłoby zorganizowanie wspólnego nabożeństwa np. adwentystów-baptystów i ewangelików (wyjątkiem są ewangelizacje). Rzeczywisty obraz ekumenizmu. Chciałem więcej miejsca poświęcić ekumenizmowi na tych terenach, gdzie ludność wyznania katolickiego stanowi zdecydowaną większość. Tutaj ekumenizm można nazwać smutną posoborową koniecznością, do tego wpisaną w kalendarz kościelny pod hasłem „Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan”. Ci co uczestniczą w takich modlitewnych spotkaniach czynią to w większości z przykrego obowiązku. A więc np. w kościele katolickim garstka wiernych np. z Akcji Katolickiej, z udziałem swego proboszcza spotyka się na modlitewnym nabożeństwie z duchownymi innych wyznań, którym towarzyszy symboliczna wręcz reprezentacja ich kościołów. Ten sam „cyrk” ma miejsce gdy takie nabożeństwo odbywa się, w którymś z kościołów protestanckich. Co i komu daje takie nabożeństwo? Moim zdaniem nic albo prawie nic. Dla przeciętnego katolika, „Luter- to Niemiec, heretyk lub sam diabeł”. O ocenie innych wyznań już nie wspomnę. Z kolei w ramach „wdzięczności ekumenicznej” — dla przeciętnego protestanta -„katolik to papista wierzący w zabobony”. Tak więc, co z tego, że duchowni wielu wyznań podadzą sobie ręce raz w roku? Ekumenizm w małżeństwach. O ile w codziennym życiu — obok siebie, jest nam obojętne czy sąsiad jest katolikiem czy baptystą, o tyle „dramaty” zaczynają się rozgrywać gdy dwoje młodych ludzi z innych kościołów chce zawrzeć związek małżeński. Przykład chłopak-protestant poznaje dziewczynę — katoliczkę. Dla rodziny katolickiej jest to szok. Dla takiej rodziny oznacza to „wpuszczenie do swego gniazda diabła”. Taka rodzina zrobi wszystko aby zniszczyć ten związek, nawet gdyby młodzi widzieli dla siebie szansę na zgodne życie małżeńskie i darzyli się wielką miłością. Rodzina wówczas stawia ultimatum; „albo my i Maryja albo luterski heretyk, ale wówczas jesteś wyklęty z rodziny”. To jest przykład szowinistycznego ekumenizmu ale niestety obecnego jeszcze dziś. Czasem powyższy przykład działa w drugą stronę czyli „ wyklniemy cię, jeżeli weźmiesz sobie papistę za mężą/żonę”. Wówczas dochodzi do tragedii. Młody człowiek poddaje się dla „świętego spokoju”. Poznaje współwyznawczynię czy współwyznawcę, nadal przy tym kochając „pierwszą miłość np. katolika. Bierze ślub ku zadowoleniu fanatycznej rodzinki i warunków stawianych przez swój Kościół- z osobą ze swej denominacji, a sam zakłada sobie tym samym na szyję sakramentalne jarzmo małżeńskie. Oczywiście zdarzają się wyjątkowe rodziny — otwarte na tolerancję, która wcale nie musi oznaczać zatracenia własnej tożsamości. Jest oczywiście także „druga strona medalu” czyli ślub protestanta w kościele katolickim. Tyle, że wówczas strona protestancka występuje tutaj w roli ubogiego i „ubezwłasnowolnionego” krewnego; biorąc ślub w kościele katolickim protestant nie ma prawa przyjąć Komunii Świętej podczas Mszy, ale ma obowiązek złożyć przysięgę, że potomstwo będzie wychowywane w religii katolickiej.. Z kolei katolik gdyby zdecydował się na ślub kościelny w kościele protestanckim, wówczas nie ma sakramentu małżeństwa- związek ten nie jest uznany w kościele katolickim, a więc „żyje na kocią łapę”. Chyba, że uzyska wcześniej dyspensę swego biskupa oraz również zobowiąże się do wychowania potomstwa w kościele katolickim. Jest trzecie wyjście — chyba najgorsze z możliwych: jedno dziecko Twoje, a jedno Moje. Jest to jednak rozbijanie wewnętrznej spójności rodziny, poza tym zaczyna się wówczas rywalizacja religijna- kto częściej bywa w kościele, kto jest lepszy a tym samym czyj kościół jest lepszy itp. Kolejna sprawa to złamanie przysięgi małżeńskiej- zgadzamy się na wychowanie dzieci w kościele katolickim, a „po cichu” planujemy podział dzieci na „moje i twoje”? Możemy w ogóle nie godzić się na taką przysięgę, tylko wówczas przykładowo mąż-katolik żyje bez ślubu i ma nieślubne dzieci — w świetle prawa kościelnego. W sprawach tzw. małżeństw mieszanych ekumenizmu póki co nie widać. Równie nieciekawie wyglądają małżeństwa mieszane np. ewangelicko-adwentystyczne. Ten sam problem co wyżej. Adwentyści nie uznają chrztu dzieci, święcą siódmy dzień tygodnia- sobotę. Ewangelicy podobnie jak katolicy święcą niedzielę, mają chrzest dzieci. Te i inne różnice doktrynalne między kościołami protestanckimi, w praktyce uniemożliwiają lub znacznie utrudniają zawarcie małżeństwa kościelnego przez dwoje ludzi z różnych kościołów. Jedna strona zawsze będzie uważała, że reprezentuje ten jedyny i prawdziwy Kościół. Ot takie niepisane protestanckie deklaracje „Dominus Iesus”. Ile jeszcze czasu upłynie abyśmy wszyscy zrozumieli, że nie ważne czy jestem „piotrowy” czy „pawłowy”, ale najważniejsze abym ja i on/ona byli Chrystusowi? Jak długo jeszcze będzie nam tak trudno w pełni uszanować odmienne wyznanie brata czy siostry .... w Chrystusie? Kiedy wreszcie jedynym wyznacznikiem chrześcijanina obojętnie czy katolika czy ewangelika czy baptysty, będą owoce wiary- owoce Ducha Świętego, którymi są MIŁOŚĆ, RADOŚĆ, POKÓJ, CIERPLIWOŚĆ, UPRZEJMOŚĆ, DOBROĆ, WIERNOŚĆ, ŁAGODNOŚĆ, WSTRZEMIĘŹLIWOŚĆ ” List św Pawła do Galacjan 5, 22-23 A te owoce nie zależą od wpisu do księgi metrykalnej tego czy innego kościoła, lecz od osobistego oddania życia Jezusowi Chrystusowi, i to nie zależnie czy przy okazji wierzymy tutaj w wstawiennictwo Maryi czy w chrzest dorosłych. Prawdziwy ekumenizm to dostrzeganie współbrata w drugim człowieku każdego dnia, i to w tym człowieku, zarówno tym, który jedynie czyta Biblię jak i tym, który odmawia Różaniec, oraz tym, który szuka swojej drogi do Boga poprzez rekolekcje w zgromadzeniach zakonnych, obozach ewangelizacyjnych albo luźniejszych nabożeństwach w ramach Odnowy w Duchu Świętym. Poza tym poprzez ekumenizm możemy od siebie nawzajem wiele się nauczyć. Katolicy mogą od protestantów nauczyć się traktować Pismo Święte jak prawdziwe Słowo Boga i czytać je każdego dnia, rozważając zawarte w Nim treści. Protestanci mogą z kolei od katolików uczyć się szacunku i przeżywania tajemnicy Eucharystii- na każdy dzień lub przynajmniej na każdą niedzielę. A niestety pod tym względem Sakrament Ołtarza dla protestantów jest okolicznościowym wydarzeniem raz-dwa razy do roku. To tylko kilka przykładów, którymi możemy się wzajemnie ubogacać. Uwaga. Zamieszczony tekst ma charakter felietonu o tematyce religijnej. Jako taki odzwierciedla własne poglądy autora, nie oficjalne stanowisko jakiegokolwiek Kościoła opr. mg/mg

.
  • 3sioha9syd.pages.dev/179
  • 3sioha9syd.pages.dev/272
  • 3sioha9syd.pages.dev/157
  • 3sioha9syd.pages.dev/174
  • 3sioha9syd.pages.dev/724
  • 3sioha9syd.pages.dev/319
  • 3sioha9syd.pages.dev/549
  • 3sioha9syd.pages.dev/980
  • 3sioha9syd.pages.dev/449
  • 3sioha9syd.pages.dev/937
  • 3sioha9syd.pages.dev/778
  • 3sioha9syd.pages.dev/909
  • 3sioha9syd.pages.dev/652
  • 3sioha9syd.pages.dev/799
  • 3sioha9syd.pages.dev/943
  • czym się różni katolik od chrześcijanina